|
21.11.2024 17:19:45 |
|
|
Materiały publikowane na stronie są własnością ich autorów oraz Stowarzyszenia. Wykorzystanie ich w innych miejscach wyłącznie za podaniem źródła oraz autora. Powered by PHP-Fusion v.7.00.07 Copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 4,590,625 Unikalnych wizyt Wygenerowano w sekund: 0.03 |
Drugiej grupie trafiło się, jak ślepej kurze ziarno. Uczyła ich miła i śliczna profesorka - Mirosława Rynowiecka - późniejszy pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej.
O Kauczuku dowiedzieliśmy się - od starszych roczników - rzeczy nieprawdopodobnych, zanim jeszcze przekroczyliśmy próg pracowni fizyki i elektrotechniki, w której niepodzielnie ten satyr rządził! Miał wygląd nobliwego, dobrotliwego, łysego staruszka - aczkolwiek czerstwego i mocnej postury. Nic bardziej mylnego! Podczas pierwszej lekcji z Kauczukiem, kilku z nas miało skopane kostki. Nosił buty mundurowe z cholewką. Podczas zajęć, na mundur przywdziewał fartuch roboczy. Kiedy opuszczał swoją pracownię, oficerskiej czapki nie zdejmował z głowy. Czynił to niezwykle rzadko. Z czapką tą, wiąże się szereg legend. Była szczególnie zagrożona wówczas, kiedy profesor udawał się na zaplecze sali wykładowej. Podczas prowadzenia lekcji - czapka spoczywała na katedrze! Podejrzewam, że miał wiele kompleksów. Jednym z nich była łysa glaca! Posługiwał się stosunkowo ubogim językiem. Straszliwie zaciągałr30;Pochodził z Kresów. Lekcje prowadził szablonowo. Niczego nas nie nauczył. Wymagał pamięciowej znajomości, bezużytecznych formułek, które często sam tworzył. Obok uczącego historii Cyra, będącego niekoronowanym królem szkoły - Kauczuk był drugim w hierarchii oryginałem TŻŚ. Trzecim był Słoń - wykładający rysunek techniczny.
Jaja z Kauczukiem, zaczęły się tak naprawdę już na korytarzu przed wejściem do klasy. Staliśmy w dwuszeregu, kiedy otworzył swój sezam - to znaczy pracownię. Wyszedł przed front klasy i lustrując stojących w dwuszeregu uczniów, zadysponował:
- Pljutonowy do mnie!
Buhaj wystąpił z szeregu.
- Jaka to kljasa?
- Ic - zameldował głośno Buhaj.
- Pljutonowyr30; prowadź, prędziutko, raz dwa, pliuton do kljasy - polecił Kauczuk.
Wygląd profesora, jego głos, akcent, zaciąganie oraz mimika twarzy spowodowały, że chłopaki zapomnieli o przestrogach odnośnie fizyka i zaczęli chichotać. Tego łysielec nie trawił! Podszedł do pierwszego z brzegu ucznia i na dzień dobry poczęstował go kopniakiem w kostkę. Zrobił to z premedytacją. Celował buciorem w to, czułe miejsce! Na tym sprawa jednak się nie zakończyła. Co prawda, po wejściu do pracowni, po złożeniu przez Buhaja Kauczukowi meldunku - klasa mogła usiąść, ale łysa czacha zaczęła nas przepytywać:
- Ktjo tam sję smiał? r11; spytał groźnie Kauczuk.
Zaległa cisza, w której byłoby można usłyszeć lot muchy, gdyby przelatywała.
- Ten swiniak, co sję smiał niech wstanie i przeprosji - zadysponował Kauczuk.
Ponieważ nikt się nie zgłaszał, Kauczuk rozeźlony zażądał:
- Pljutonowy, ty powiedz - ktio sję smiał?
Buhaj wstał i bezradnie trzepocząc rękoma niczym wiatrakami, powiedział:
- Panie profesorze bardzo przepraszamy, to się więcej nie powtórzy.
Fizyk patrząc na Buhaja i klasę orzekł:
- Nor30;pljutonowyr30;sjadaj!
Lekcja potoczyła się ustalonym trybem. Kauczuk poinformował, jakie działy elektrotechniki będziemy przerabiali w pierwszej klasie, jakie ma wymagania i jak mamy prowadzić swoje kajety. Tak właśnie nazwał zeszyty. Zażyczył sobie, aby każdy spośród nas - miał stukartkowy zeszyt w kratkę, cyrkiel, ekierkę, linijkę, gumkę i oznajmił, że wymienione przedmioty mają w trakcie słuchania wykładu leżeć na ławce, po lewej stronie blatu od góry. Belfer ten miał wyraźne zamiłowanie do szablonowego prowadzenia lekcji a także przedmiotowego traktowania wychowanków.
W pewnym momencie w klasie powstał hałas spowodowany rozmowami. Stary cap tego nie znosił! Jego reakcja była natychmiastowa. Spojrzał groźnie na klasę i wycedził:
- Co to za swinia tam gada? Niech wstanie i przeprosji!
Każdy z nas starał się zachować powagę, ale przychodziło to nam z trudem. Spoglądaliśmy na siebie porozumiewawczo, ale nikt nie wiedział jak się zachować. Tymczasem Kauczuk w sposób groteskowy, niczym clown odstawiał rcyrkr1;! Zagniewany, wzburzony wymyślał nam od najgorszych. Perorując stwierdził:
- Ta swinia, ten cham niech natychmiast wstanie i przeprosji!
W końcu, ktoś wstał i powiedział:
- Przepraszam.
Kauczuk na to:
- Idź napij sję wody ty swiniaku! I sjadaj!
Po czymr30;jakby nigdy nic, lekcja potoczyła się ponownie dalej. To była pierwsza lekcja kauczukologii!