|
24.11.2024 03:06:08 |
|
|
Materiały publikowane na stronie są własnością ich autorów oraz Stowarzyszenia. Wykorzystanie ich w innych miejscach wyłącznie za podaniem źródła oraz autora. Powered by PHP-Fusion v.7.00.07 Copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 4,594,806 Unikalnych wizyt Wygenerowano w sekund: 0.03 |
Stojąc i patrząc przed siebie, dostrzegłem umocowany na statywie, na środku placu apelowego mikrofon i czerwony transparent umieszczony wzdłuż całej długości świetlicy na pierwszym piętrze - zwisający na zewnątrz galerii. Moją uwagę przykuło hasło, widniejące na transparencie: rByliśmy Jesteśmy Będziemyr1;. Pomiędzy słowami rByliśmyr1; i rJesteśmyr1; usytuowano białego piastowskiego orła - tradycyjnie bez korony. Pod orłem znajdował się trzeci człon hasła - rBędziemyr1;.
Pomyślałem, że treść patriotycznego sloganu odnosi się do polskości ziem odzyskanych a sam orzeł, to symbol wbijania pali granicznych przez Bolesława Chrobrego i przypomnienie polskich praw - do ziemi nad Odrą i Nysą Łużycką.
Korespondowała z tym inna refleksja, odnosząca się do istnienia w tym miejscu TŻŚ i naszej tu - dziś obecności, a także obecności naszych poprzedników oraz następców w marynarskich mundurach. Moje zadumanie przerwała zapowiedź komendy majora Krygowskiego:
- rSzkoła, na moją komendę - Baczność!r1; - a następnie:
- rNa lewo patrz!r1; - bo dyrektor stał na lewo od kompani honorowej.
A potem major: pach, pach, pach - niczym młody pistolet r11; prężnym krokiem, który mogliśmy tylko wówczas podziwiać, podszedł a następnie zatrzymał się w odległości trzech kroków przed dyrektorem Tadeuszem Cieślą, meldując:
- rObywatelu dyrektorze, major Krygowski, melduje szkołę gotową do ślubowania!r1;
Po wysłuchaniu meldunku dyrektor Tadeusz Cieśla wraz z towarzyszącym mu majorem dokonał przeglądu kompani honorowej, po czym zbliżył się do naszych szeregów i przywitał się z uczniami:
- rCzołem uczniowie!r1;
Rozległo się jednolite - jak grzmot - i donośne:
- rCzołem telu orze!r1; - co, zlewający się okrzyk, dawał w efekcie:
- rCzołem obywatelu dyrektorze!r1;
Po przywitaniu, rCiupar1; dał nam chwilę oddechu:
- rSpocznij!r1; - aby po krótkiej chwili sprowadzić nas do parteru.
- Ponowne rBaczność!r1;- ściągnęło nam pośladki.
- rDajcie rozkaz wciągnięcia flagi państwowej na maszt!r1; - wydał polecenie dyrektor.
- rRozkaz obywatelu dyrektorze!r1;
W następstwie tych paramilitarnych rozkazów, major wydał kolejny rozkaz:
- rPoczet sztandarowy do zatknięcia flagi państwowej wystąp!r1;
Wstrzymaliśmy oddechy, kiedy poczet sztandarowy w składzie: Kuriata, Rajski i Piecyk maszerował w kierunku masztu, w celu umocowania biało - czerwonej flagi przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego - odegranego przez orkiestrę Wojska Polskiego.
Gdyby przelatywał trzmiel, to byśmy go usłyszeli, taka była cisza! Był to jednak listopad i żaden trzmiel nie przelatywał. Gdy flaga załopotała nad naszymi głowami i zgromadzonego tłumu a orkiestra przestała grać, ponownie zagrzmiał donośny głos rCiupyr1;:
- rPoczet sztandarowy wstąp!r1;
Raz, raz, raz - poczet wstąpił, ustawiając się ponownie na czele kompani honorowej.
Padła komenda:
- rSzkoła, spocznij!r1;
Zapowiadało się na czyjeś wystąpienie.
Przemówił dyrektor szkoły Tadeusz Cieśla - kończąc swoim nieśmiertelnym:
- Navigare necesse est, vivere non est necesse!
Zaledwie przebrzmiały ostatnie słowa dyrektora Cieśli i innych mówców a już major Krygowski przystąpił do przeprowadzenia zasadniczej części uroczystości. Do złożenia przysięgi przez uczniów klas pierwszych. Scenariusz imprezy przewidywał, że po wystąpieniu pocztu sztandarowego na środek placu apelowego, na komendę majora, wystąpi z kolumny pierwszoklasistów - sześciu najlepszych uczniów - reprezentujących te klasy. Mieli oni składać bezpośrednio przysięgę na sztandar TŻŚ. Tym uczniom dyrektor w drodze wyróżnienia osobiście przypinał patki szkolne symbol przynależności do pierwszej klasy TŻŚ.
I tak się stało.
Padła komenda:
- rSzkoła, baczność!r1;
- rPoczet sztandarowy, wystąpr1;
- rPoczet sztandarowy, na środek placu apelowego marsz!r1;
Kiedy poczet sztandarowy dobrnął na środek placu apelowego, wiedziałem, że za chwilę wraz z szóstką wyróżnionych kolegów, będę musiał wyjść przed front klas pierwszych i przedefilować na oczach całej szkoły i gości. Bardzo mocno to przeżywałem. Chodziło o to, aby nie zmylić kroku! Usłyszałem jak przez mgłę:
- rDelegacja klas pierwszych, do złożenia przysięgi na sztandar, wystąp!r1;
Na środek placu doszedłem na miękkich nogach. Ustawiliśmy się po trzech na przeciwko siebie. Byłem tak przejęty rolą, że moment przypinania patek mignął mi jakbym znajdował się w transie. Wypowiedziałem suchymi ustami wyuczoną formułkę:
- rKu chwale ojczyzny!r1;- i było po wszystkim. Patrzyłem zdziwiony na pustą poduszkę trzymaną przez przedstawicieli starszych klas: Mirka Bukowieckiego i Waldemara Ślaskiego, gdzie jeszcze przed chwilą leżały, dopiero, co przypięte nam patki. Pierwszy był przewodniczącym Samorządu Szkolnego a drugi - przewodniczącym Zarządu Szkolnego ZMS.
Dobiegł mnie głos majora:
- rCzapki zdejmr1; - na tę komendę, uczniowie wyłącznie klas pierwszych obnażyli swoje głowy, dzierżąc przy tym w lewej dłoni, niczym bochen chleba - własną czapkę marynarską. Trzeba było się sprężać, gdyż rCiupar1; wartko kontynuował:
- rDo uroczystej przysięgi!r1; r11; ujrzałem pochylający się sztandarr30;
Ramiona, dłonie i palce wszystkich pierwszaków frunęły w górę!
A potem powtarzaliśmyr30; już nie wiem za kim - słowa ślubowania.
Po przysiędze padło sakramentalne:
- rPo ślubowaniu!r1; - na tę komendę czapki pierwszaków znalazły się na głowach, czyli na właściwym miejscu.
A następnie:
- rDelegacja klas pierwszych wstąp!r1;
Po znalezieniu się w szeregu, wśród kolegów mogłem wreszcie złapać drugi oddech. Czekała nas wszystkich jeszcze defilada.
Na rozkaz majora Krygowskiego, kompania honorowa w białych rękawiczkach, uzbrojona w atrapy rkałachówr1;, które do złudzenia przypominały oryginały i nadawały jej groźny wygląd - skierowała się wraz z pocztem sztandarowym w kierunku bramy przy warsztatach szkolnych. Ruch na ulicy został wstrzymany! Stamtąd, po wyjściu na ulicę Brucknera, kolumny marszowe uczniów skręciły w ulicę Toruńską, gdzie na wysokości budynku mieszkalnego kadry TŻŚ, zbudowana stała trybuna honorowa. Na trybunie poza kierownictwem szkoły znaleźli się zaproszeni goście, reprezentujący Ministerstwo Żeglugi, władze partyjne i miasta Wrocławia.
rCiupar1; - do końca nas wymęczył.
Było:
- rNa prawo patrz!r1; - i krokiem zbliżonym do kroku równego - przedefilowaliśmy przed trybuną z notablami oraz zgromadzonymi gapiami i rodzinami.
A potem w okolicy wejścia na teren internatu poszliśmy w rozsypkę.
Zrobił się nieprawdopodobny rejwach. Rodziny z tłumu uczniów wyławiały swoich synów i braci. Niektórym familiom towarzyszyło dalsze kuzynostwo. Młode dziewczęta wskazując dłońmi a także palcami, rozpoznawanych krewnych - naśmiewały się z ich krótkich włosów, oglądając przy tym ciekawie ze wszystkich stron i głośno wyrażając swój niekłamany zachwyt wyglądem brata czy siostrzeńca. Dostrzec można było dumę ojców, bijącą z ich oblicza z dochowania się syna marynarza. Niektóre matki nie zważając na protesty synów, czule ich obejmowały, niczym najdroższy skarb i usiłowały za wszelką cenę wetknąć i podetknąć, co i rusz jakiś frykas - jakby to mogło zadecydować o dalszej pomyślności latorośli. Pragnęły im wynagrodzić kilkumiesięczną rozłąkę. W oczach wielu matek, radość mieszała się z obawą o losy synów, jakby przeczuwając, że są to jedne z ostatnich chwil w życiu, kiedy ich mają jeszcze dla siebie prawie na wyłączność.
Waldemar Mielczarek
1966 -1971