Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.
|
|
Nie udawaj Greka! |
Technikum Żeglugi ze względu na specyfikę "jedynej takiej w Polsce i na dodatek męskiej" szkoły - było dość skomplikowanym zlepkiem typów, charekterów, obyczajów oraz - jak się okazało - narodowości. Najsilniejszą reprezentację mieli Grecy. Dolny Śląsk , w tym szczególnie Świdnica i okolice, był kiedyś głównym ośrodkiem osadnictwa imigrantów z Grecji. Ich dzieci, często już w Polsce urodzone, całkowicie zasymilowały się ze społecznością rówieśników ucząc się w polskich podstawówkach a następnie w technikach i zawodówkach.
Tak więc począwszy od kadry wychowawców w Internacie a skończywszy na uczniach nasz "tort" był upstrzony greckimi "rodzynkami". Oryginalna uroda lub południowy temperament a najczęściej jedno i drugie wyrózniały naszych greckich przyjaciół z mundurowego tłumu. W internacie wychowawcami byli (?- nie pamiętam imienia, trudne są) Lazopulos i Demostenes Ikonomu, którego siostra - Niki Ikonomu - śpiewała w jakże "kultowym" zespole "Filipinki". "Lopek" - jak w skrócie nazywano Lazopulosa - "szalał" w Internacie i jego pokrzykiwania słychać było na korytarzach. "Czepiał" się jak każdy, ale robił to z temperamentem południowca, głośno mówiąc i gestykulując jak Włoch. Smagła cera i czarny zarost, który natychmiast po ogoleniu wyglądał jak przed goleniem nadawała mu nieco drapieżny wygląd i pewnie niektórzy (ha ha ha) się Go bali. Natomiast tajemnicą poliszynela a raczej marynarskiego kołnierza był fakt, że "Lopek" nie ma węchu.... Nie wiem dlaczego, ale naprawdę ten zmysł miał w jakiś sposób upośledzony, co bez litości wykorzystywaliśmy. Gdy wiedzieliśmy, że dyżur popołudniowo-nocny w internacie właśnie On będzie pełnił - bezstresowo, z namaszczeniem i poczuciem błogiego delektowania się paliliśmy spokojnie papierosy w pokojach. "Czujki" ostrzegały w razie czego niosącym się echem po korytarzach okrzykiem : "Lopek, Lopek... ! " , więc zgasić kiepa zawsze się zdążyło a i dym rozgonić także. Lopek nigdy nie wyczuł potwornego (dziś jestem neofitą - rzuciłem skutecznie palenie 4 lata temu) smrodu "Sportów", "Giewontów" i innych "wynalazków" powstałych ze skrzętnego wykruszenia niedopałków, których już się nie dało utrzymać w palcach , do papierowej tutki.
Drugi z wychowawców - Demostenes Ikonomu jakoś blado ( w przenośni i dosłownie) przy Lopku wyglądał i nie zapisał się jakimiś szczególnymi cechami w naszej pamięci. Jedyne co pamiętam, to wykrzykiwanie za jego plecami "Ikonomu do domu!", ale nie nosiło to znamion nacjonalizmu a raczej oznaczało pobożne życzenie zostawienia pokojów internatowych w spokoju i nie naśladować Lopka....
Nie pamiętam teraz, który z nich przewrotnie cytował słynną piosenkę Czerwonych Gitar, napisną przez duet Sewryn Krajewski (muzyka) i Marek Gaszyński (słowa) - i mawiał do ucznia: - "Iksiński, nie udawaj Greka, tylko...."
W poszczególnych klasach była także stosunkowo liczna reprezentacja Greków. W mojej, choć nie od początku, pojawił się "Pulos" - jak go nazywaliśmy. Urodę miał więcej niż typową: przystojniak, choć niezbyt wysoki, ciemna cera południowca z granatowym cieniem zarostu, kruczoczarne włosy i sympatyczny uśmiech. Może nie był tak nadpobudliwy jak Lopek ; raczej cechował go dziwny u południowca, stoicki spokój , który wzamian nadrobił specyficznym poczuciem humoru. Nosił trudne do wymówienia imię i nazwisko: Diamandis (po polsku: diament) Diamandopulos. Wypowiedzieć je od pierwszego podejścia bez zająknięcia było zajęciem dość karko- a raczej językołomnym, co owocowało stałą scenką podczas czytania obecności przez wykładowców: Wyglądało to mniej więcej tak:
- Bleja.....
- Jestem!
- Czerko....
- Jestem!
- ....?....?.... - zająknął się wykładowca usiłując choćby przeczytać nazwisko.....
- Jestem, jestem... - mówił wstając "Pulos".
Diamandis nosił na dewizce kieszonkowy zegarek, taką cebulę, na której ..... była tylko jedna wskazówka - ta minutowa.....
Przez długi czas nie wiedzieliśmy o tym, bo zagadywany o godzinę odpowiadał - ... za pięć, ... pięć po wpół..., piętnaście po.... - i w zasadzie każdy wiedział "pięć po której", bo pytanie miało podtekst "ile do dzwonka"....
Sam jednak kiedyś nam pokazał ten zegarek i pokładaliśmy się ze śmiechu razem z Nim.
- Do szkoły mi taki wystarczy, wiem kiedy dzwonek, kiedy koniec lekcji... a jak zgubię - nie będzie mi żal.
Nie zgubił. Pytałem go podchwytliwie:
- Pulos, a jak ktoś spyta o godzinę a wskazówka bezczelnie stoi pionowo w górę?
Pulos podrapał szczękę z chrzęstem....
- Punkt ! - powiedział układając palce jak nie przymierzając kucharz na reklamie "Vegety".
Pulos uczył nas prostych słów po grecku, ale te wszystkie "dzień dobry", "przepraszam" czy "do widzenia" były tak trudne do zapamiętania jak litery alfabetu greckiego. On natomiast czytał z lubością greckie gazety, które wydawały się nam zbiorem wzorów matematycznych. Znosił je zresztą tonami do internatowej wygódki, gdzie "w trakcie" można było coś poczytać... Tego się nie dało! Mieliśmy żal:
- Pulos ! Nie udawaj Greka, tylko powiedz co tam jest napisane, bo ni w ząb nie kumamy!
- To sobie obrazki oglądajcie....
Pulos nie udawał Greka. Był nim po prostu.... Fajnie nim był.
Andrzej Podgórski |
Komentarze |
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
Oceny |
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
|
|