04.12.2024 20:27:49
Nawigacja
O Stowarzyszeniu
Statut Stowarzyszenia
Zarząd i Członkowie
Deklaracja
Odznaka Absolwenta

Absolwenci Szkół od A do F
Absolwenci Szkół od G do L
Absolwenci Szkól od Ł do R
Absolwenci Szkół od S do W
Absolwenci Szkół od Z do Ż

Najpopularniejsze tematy
Najnowsze fotki w galerii
Ostatnie komentarze
Ostatnio na forum

Wyszukaj
Regulamin strony
Kadra Pedagogiczna
Internat
Statki Szkolne - załogi
Fundusze Pamięci
Izba Pamięci
Składki członkowskie 2016
Składki członkowskie 2017
Składki członkowskie 2019
Ostatnie artykuły
Technikum Żeglugi Śr...
Bractwo Mokrego Pokł...
Spotkanie 18.11.2017
Zjazd
KNAGA - inne określe...
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

15/10/2024 17:08
Dn.13.10.2024 po ciężkiej chorobie zmarł Andrzej Białowiejski, absolwent TŻŚ z 1969r., Wydz. Mechaniczny. R.I.P.

24/07/2024 14:41
Termin : Zjazd Absolwentów TŻŚ Rocznik - Matura 1974 10 - 12 września (wtorek - czwartek). Miejsce - Ruda Sułowska - Gospodarstwo Agroturystyczne https://maps.app.g
oo.gl/CSsHnyVG6C

30/05/2022 15:24
Stasiu, przed każdym ze zjazdów tak było - przed każdym...Ani Twoja, ani Warszego rocznika to wina, bo z a w s z e byliście najliczniejsi(!) Pozdrawiam :-)

30/05/2022 14:24
Myślę ze liczba chętnych do uczestnictwa w Zjeździe jest tak mała gdyż część kolegów przyjęła metodę wyczekiwania będzie " dłuższa Lista" to ja tez się zapisze a to związuje ręce organizator

30/05/2022 13:40
Zjazd 75 leci powstania szkoły to nie tylko ważna uroczystość ale okazja do spotkania kolegów w murach Naszej szkoły gdzie spędziliśmy piękne młodzieńcze lata. Pozdrawiam kolegów i myślę ze będzie nas

Szkoła Wilków Rzecznych ?
Władze miasta Wrocławia podjęły w 2002 roku decyzję o likwidacji Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej im. mjra Henryka Sucharskiego we Wrocławiu przy ul. A. Brűcknera 10. Było już wiadomo, że nic nie da się uratować. Zaszokowny tą informacją inż.Marian Szwarc (długoletni nauczyciel nawigacji ) dostał w Szkole wylewu i kilka dni później zmarł odchodząc tuż przed IV Zjazdem Absolwentów na "wieczną wachtę".

Krzysztof Brzozowski (długoletni nauczyciel i wychowawca) opierając się na materiałach historycznych i pomocy byłego dyrektora tej jak ją nazywliśmy "Akademi Szuwrowo-Bagiennej" Pana Tadeusza Cieśli oraz absolwenta z 1978 r. - Waldemara Rybickiego, który w czerwcu 2006 r. został wybrany Prezesem Stowarzyszenia TŻŚ - opublikował w 2002 r. na łamach "Kalenderza wrocławskiego" poniższy artykuł.

Chciałem poprzez jego publikację na stronie Stowarzyszenia
TŻŚ przypomnieć absolwentom z Brücknera 10, że chodzili do Szkoły Wilków Rzecznych, a nie do renomowanego XIV LO, które obecnie ma tam swoją siedzibę. Dlatego organizowanie imprez noszących w nazwie tę alegorię - czyli np. "Bal Wilków Rzecznych" uważam za zaproszenie dla wszystkich absolwentów, a nie tylko tych "pływających".

Dedykuję poniższy artykuł wszystkim, którzy zapomnieli do jakiej szkoły chodzili czyli do..... Szkoły Wilków Rzecznych
Józef Węgrzyn - absolwent z 1975 r.

Cześć wpisu usunięto zgodnie z Uchwałą Zarządu.


WROCŁAWSKIE WILKI RZECZNE,
CZYLI 55 LAT SZKOLNICTWA ŻEGLUGOWEGO NAD ODRĄ


Navigare necesse est - owa starożytna maksyma o żeglowaniu, które jest koniecznością, przez ponad półwiecze towarzyszyłą wszystkim uczniom Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej im. mjra Henryka Sucharskiego we Wrocławiu przy ul. A. Brűcknera 10. Ta zasłużona dla miasta, nadodrzańskiego regionu i Polski placówka, która przez lata wykształciła około piętnastu tysięcy fachowców dla żeglugi śródlądowej i gospodarki wodnej, w 2002 roku obchodziła 55-lecie swojego istnienia. Z tej okazji zorganizowany został IV zjazd absolwentów, prawdopodobnie ostatni w historii szkoły, ponieważ już wtedy wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że niedługo przy ul. Brűcknera nie będzie już popularnej śródlądówki.

Dla absolwentów, którzy w sile ponad siedmiuset marynarzy (w tym jedna przedstawicielka płci pięknej) stawili się 20 kwietnia 2002 roku w szkolnych murach, ta prognoza była prawdziwym szokiem, bowiem ich własna droga życiowa i kariera zawodowa oraz umiejętność radzenia sobie z trudami życia były i są najlepszym dowodem na to, że szkoła nie tylko dała im dobre podstawy zawodu, ale i równie dobrze przygotowywała do życia. A przybyli prawie z całego świata, najdalej - aż z Vancouver w Kanadzie i ze Stanów Zjednoczonych, z całej Europy zachodniej i prawie wszystkich zakątków kraju. Najwięcej było tych, którzy pracują i mieszkają w Niemczech, gdzie tworzą prawdziwe wrocławskie lobby w tamtejszej żegludze śródlądowej, tym samym udowadniając, iż potrafimy już sobie radzić w Unii Europejskiej.

Na tak olbrzymi odzew byłych uczniów nie liczyli nawet sami organizatorzy uroczystości, zajęci do stycznia walką o przetrwanie szkoły. Walki nieskutecznej, wobec braku czasu, funduszy i reakcji ze strony mediów. Wymownym tego przykładem było zupełne milczenie ze strony rGazety Wyborczejr1;. Na prośbę skierowaną na ręce redaktora naczelnego, aby w trudnym dla szkoły okresie zamieścił w imię dawnej solidarności bezpłatne ogłoszenie o zjeździe na ogólnopolskich łamach rGazetyr1; (pięciotysięczny koszt płatnego ogłoszenia przekraczał najśmielsze wyobrażenia organizatorów), Adam Michnik w ogóle nie odpowiedział. Ale mimo piętrzących się trudności, więzi łączące absolwentów wrocławskiej śródlądówki przetrwały próbę czasu. Dzięki temu historyczny zjazd doszedł do skutku i udał się nad podziw.

Wrocławskie Technikum Żeglugi Śródlądowej - albo, jak je żartobliwie nazywano, Akademia Żeglugi Szuwarowo-Bagiennej lub po prostu rśródlądówkar1; - nie było nigdy tylko typową szkołą średnią, jak popularne ogólniaki różniące się często jedynie numeracją. Od początku swego istnienia śródlądówka kształciła wyłącznie młodzież męską i to z całego kraju. Dlatego też większość uczniów mieszkała w internacie, przez co szkoła uczyła nie tylko zawodu, ale również przygotowywała młodego człowieka do dorosłego życia. Dziewczęta w szkole zadomowiły się dopiero w latach dziewięćdziesiątych i mimo że przyodziano je w mundury, upadł niegdysiejszy bastion twardej, męskiej, marynarskiej obyczajowości. Gwoli historycznej prawdy należy dodać, iż płeć piękna, w postaci kadry pedagogicznej, była obecna w szkole od zarania dziejów, a wcześniej uczennice pojawiały się też epizodycznie w związku z przyłączeniem Technikum Dróg Wodnych ze Szczecina (1958) czy też rozpoczęciem kształcenia policealnego (1967).

Szkoła dla wielu młodych ludzi z najodleglejszych regionów kraju, zafascynowanych literaturą marynistyczną, była początkiem drogi do marynarskiej kariery. Najzdolniejsi po maturze najczęściej wybierali studia w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie lub w Gdyni. Spore grono dzisiejszych prawdziwych wilków morskich podstaw marynarskiego rzemiosła uczyło się we Wrocławiu. Był jeszcze jeden czynnik wyróżniający tę szkołę spośród pozostałych - to marynarski mundur. Nikt nie jest w stanie oddać uczuć i przeżyć pierwszoklasisty, który po raz pierwszy po dwumiesięcznym okresie rekruckim i uroczystym przyrzeczeniu wyruszał w tym mundurze w rodzinne strony. Taka wizyta powodowała, że w następnym roku z jego miejscowości pojawiało się kilku kolejnych kandydatów na marynarzy. Zawsze też istniał w szkole rozbudowany system pomocy materialnej, więc dla wielu chłopców z niezamożnych rodzin czy też z głuchej prowincji była to prawdziwa szansa na awans społeczny. Jako też jedna z pierwszych tego rodzaju placówek zapewniała uczniom pełną bezpłatną opiekę medyczną z doskonale wyposażonym gabinetem lekarski, stomatologicznym i izbą chorych.

Oficjalne dokumenty za datę początku szkoły uznają dzień 23 lutego 1947 r., kiedy to rozpoczął się rok szkolny dla 85 uczniów - 42 na wydziale nawigacyjnym i 43 na mechanicznym, w tymczasowej siedzibie przy ulicy Na Grobli 30/32. Skierowanie do internatu otrzymało 65 osób i wszyscy z niego korzystający zobowiązani zostali do 5-letniej pracy w Polskiej Żegludze na Odrze po ukończeniu szkoły.
Program szkoły zakładał dwuletni okres nauczania, przy czym pięć miesięcy w roku obejmował kurs teoretyczny, pięć - kurs praktyczny na jednostkach pływających PŻnO oraz w stoczniach i warsztatach. Zadaniem szkoły było w możliwie najkrótszym czasie nauczenie młodzieży zawodu, stąd przedmioty ogólnokształcące traktowano wtedy drugorzędnie. Regulamin szkolny opierał się na dyscyplinie zbliżonej do wojskowej, co zresztą wyróżniało szkołę wśród innych przez wiele lat: codzienne apele, załogi służbowe, postawa zasadnicza w trakcie rozmowy z przełożonym, czy też meldunki, kary dyscyplinarne z zakazem opuszczania internatu, tzw. zok, a do tego musztra, nie tylko podczas zajęć z przysposobienia obronnego, ale również podczas wychowania fizycznego, zwanego wówczas ćwiczeniami cielesnymi.

Uroczystość otwarcia szkoły rozpoczęła się mszą w koście św. św. Doroty i Stanisława, pełniącym wówczas rolę katedry. Następnie zaproszeni goście i uczniowie udali się do tymczasowej siedziby szkoły, gdzie nastąpiła inauguracja roku szkolnego, po której goście zwiedzili budynek i wraz z uczniami zjedli skromny marynarski obiad. Dodać warto w tym miejscu, że początkowo szkoła miała status szkoły prywatnej, będącej własnością Pono, a upaństwowiona została 1 stycznia 1950 r.
Dopiero w dniach 14-16 kwietnia 1947 r. szkoła przenosi się do swojej właściwej siedziby, trzypiętrowego budynku przy ulicy Siemieńskiego 16. Dysponowała teraz czterema salami wykładowymi, pomieszczeniem na naukę popołudniową, korytarzem na apele oraz internatem na drugim piętrze, składającym się z sześcioosobowych sypialni, stołówki i pomieszczenia gospodarczego. Pozostałe wolne pomieszczenia zaadaptowano na mieszkania dla personelu szkoły.

Przed świętem I Maja szkoła otrzymała nowe mundury, lecz tu pojawił się szkopuł, jako że były to mundury... kolejarskie. W tej sytuacji nieoceniona okazała się pani Zofia Konopielska - jedna z założycielek szkoły, a następnie nauczycielka języka polskiego i intendentka w jednej osobie. W ciągu jednej nocy, na wypożyczonej maszynie do szycia, dokonała cudu, zmieniając nie do poznania ich krój, i od tej chwili chłopcy w marynarskich mundurach zaczęli być widoczni na wrocławskich ulicach, stając się ich trwałym elementem, a w pewnym okresie nawet symbolem miasta. Zwracali powszechną uwagę i zawsze cieszyli się niezmiennym powodzeniem u wrocławianek, co też w przyszłości miało doprowadzić do długotrwałych konfliktów z chłopakami z okolicy placu M. Kromera.

Ten pierwszy bardzo trudny rok szkolny zakończył się udziałem wszystkich uczniów w spływie Odrą do Szczecina, zorganizowanym przez Ligę Morską w ramach obchodów Dni Morza. Szkolną delegację przyjął 30 czerwca w Szczecinie osobiście prezydent Bolesław Bierut, co w ówczesnych realiach było wydarzeniem o ogromnym znaczeniu propagandowym.

Nie można jednak pominąć faktu, iż wrocławska szkoła swoimi korzeniami sięga aż do przedwojennego szkolnictwa żeglugi śródlądowej, czyli do utworzonej w 1937 r. w Warszawie pierwszej polskiej szkoły tego typu - Prywatnej Męskiej Szkoły Żeglugi Rzecznej. Impulsem inicjującym była wielka powódź w 1934 r., zwanym rokiem Noego, unaoczniająca konieczność poczynienia inwestycji rzecznych, a przede wszystkim regulację Wisły. Szkoła istniała aż do wybuchu drugiej wojny światowej, a następnie w latach 1940-44 działała w stolicy Miejska Szkoła Żeglugi Śródlądowej, której budynek, wszelkie akta i dokumenty uległy zniszczeniu podczas powstania warszawskiego. Tuż po wojnie, 11 stycznia 1946 r., rozpoczyna w stolicy działalność trzecia szkoła żeglugi śródlądowej, w 1948 r. przeniesiona do Elbląga. Rok 1953 to kolejna przeprowadzka z Elbląga do Wrocławia, a wrocławska śródlądówka przejmując uczniów, akta, majątek, dokumentację archiwalną i sztandar szkół warszawskiej i elbląskiej, staje się spadkobierczynią oraz kontynuatorką ich tradycji.

Tymczasem coraz większa liczba uczniów w kolejnych latach nauki powoduje, że budynek przy ulicy L. Siemieńskiego staje się nadmiernie zagęszczony. W tej sytuacji kierownictwo Żeglugi na Odrze czyni starania o uzyskanie większego lokalu. Efektem tych działań jest kolejna przeprowadzka 3 stycznia 1949 r. pod adres przy ulicy A. Brűcknera 10. Tutaj, kosztem ówczesnych dwunastu milionów złotych, PŻnO wyremontowała i urządziła dla potrzeb szkoły częściowo zrujnowany i niezagospodarowany budynek przedwojennej niemieckiej szkoły ludowej. Oficjalne otwarcie placówki w nowej siedzibie, doskonale zlokalizowanej nieopodal Odry, nastąpiło 3 kwietnia 1949 r. w czwartą rocznicę ponownego uzyskania przez Polskę dostępu do Bałtyku.

Następne lata przynoszą dalszy wzrost ilości uczniów, zmiany kierunków kształcenia, powstanie nowych typów szkół oraz powiększenie bazy i majątku szkoły - nowe budynki, statki szkolne, doskonale wyposażone pracownie i gabinety. Utworzone zostają między innymi: Pomaturalna Państwowa Szkoła Techniczna (1960-1965), Policealne Studium Zawodowe (wydział konstrukcji statków, 1967-1971), Policealne Studium Zawodowe (wydział żeglugi śródlądowej, 1974-1985), Zasadnicza Szkoła Zawodowa (1965-2002), kształcąca w zawodach: marynarz żeglugi śródlądowej, monter maszyn i urządzeń statków, monter kadłubów później też ślusarz-spawacz i ogrodnik terenów zielonych, Technikum Wieczorowe dla Pracujących (1978-2001). W latach 1960-85 powstają i działają filie szkoły, jako tak zwane wydziały zaoczne dla pracujących, w Giżycku, Warszawie, Koźlu i we Wrocławiu, okresowo również w Bydgoszczy i Płocku. W 1964 r. w szkole powołano jedną z dwóch działających w Polsce Komisji Egzaminacyjnych na stopnie oficerskie żeglugi śródlądowej. Przy szkole istnieje też ośrodek kursowego szkolenia na stopnie oficerskie, a statek szkolny rWesterplatte IIr1; jest bazą do przeprowadzania egzaminów praktycznych.
I wcześniej bywały chwile szczególne, gdy czarne chmury gromadziły się nad szkołą. Kiedy w połowie lat pięćdziesiątych kryzys dotknął żeglugę śródlądową, władze ministerialne zakazały w roku szkolnym 1957/1958 naboru do klas pierwszych. W następnym jednak roku kryzys został przezwyciężony i w związku z przeniesieniem ze Szczecina Technikum Dróg Wodnych szkoła zaczęła kształcić na czterech wydziałach specjalistów dla całej, szeroko rozumianej, gospodarki wodnej. Do 1965 r. obowiązywała też nowa nazwa - Technikum Żeglugi Śródlądowej i Gospodarki Wodnej. W tym to właśnie okresie po raz pierwszy epizodycznie w dotychczas męskiej placówce pojawiają się dziewczęta, które w Szczecinie kształciły się jako kadry pomocnicze biur projektowych.

Zwiększaniu się liczby uczniów towarzyszył również znaczny rozwój szkolnej bazy. W roku nauczania 1960/1961 oddano do użytku dobudowany budynek tzw. nowej szkoły z siedemnastoma jasnymi, przestronnymi salami wykładowymi, w 1965 r. doskonale wyposażone i urządzone warsztaty szkolne. Z kolei w 1967 r. z okazji dwudziestolecia placówki otwarto salę gimnastyczną i przepiękną aulą szkolną, będącą do dzisiaj jedną z najlepszych w mieście sal widowiskowych. Również w tym roku przekazano uczniom do użytku basen szkolny oraz budowany z niemałym trudem zespół dwóch budynków internatu na 330 miejsc wraz z kuchnią, stołówką, piękną świetlicą i pełnym wyposażeniem medycznym, co w ówczesnych czasach było rzeczą nieczęsto spotykaną. Te wszystkie inwestycje łącznie z uporządkowanym terenem przyszkolnym i boiskami sportowymi tworzą do dzisiaj doskonały kompleks oświatowy na wzór amerykańskich kampusów, do którego do 1999 r. władze miejskie nie dołożyły ani złotówki. A szkoła była wzorowa nie tylko dla uczniów i nauczycieli. Brana była za przykład także i w opracowaniach naukowych. Odnotujemy w tym momencie fakt powstania dwu prac na temat szkoły: Wacława Kołodziejskiego Historię Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej w latach 1946-1969, napisaną w 1971 r. pod kierunkiem doc. dr Mirosławy Chmacówny na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, oraz Józefa Kuska Internat jako środowisko wychowawcze (na przykładzie internatu Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu), napisaną w 1975 r. pod kierunkiem dra Jana Malca w Instytucie Nauk Pedagogicznych Wydziału Humanistycznego WSP w Krakowie.

Szczytowy okres rozwoju szkoły to lata siedemdziesiąte. W połowie października 1972 r., z okazji ćwierćwiecza istnienia, placówka otrzymała imię mjra Henryka Sucharskiego. Patrona demokratycznie wybrali sami uczniowie. W przeprowadzonej wtedy ankiecie major Sucharski zwyciężył m.in. Bolesława Chrobrego, Adama Mickiewicza i Marię Skłodowską-Curie. Odsłonięcia tablicy patrona dokonała osobiście Maria Bugajska, siostra bohaterskiego obrońcy Westerplatte, następnie zaś odbyło się przyrzeczenie młodzieży klas pierwszych - niepowtarzalna uroczystość, która od 1962 r. weszła do kalendarza szkolnych uroczystości. Początkowo była to impreza o ceremoniale nieomal wojskowym, z defiladą i elementami musztry, a dla pierwszoklasisty, który po raz pierwszy zakładał wtedy błyszczący świeżością galowy marynarski mundur, stanowiła przeżycie zapamiętywane do końca życia. Uroczystości przetrwały aż do roku 2000, kiedy to rozpoczął naukę ostatni rocznik szuwarowo-bagiennych marynarzy, zwanych również niegdyś spławikami. W ostatnich też czasach coraz częściej zamiast musztry pojawiał się Neptun ze swoim dworem, ale niezmiennym punktem programu zawsze było ślubowanie na szkolny sztandar.
Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to narastający kryzys gospodarczy i upadek żeglugi śródlądowej w Polsce, co zmusiło do prób poszukiwania nowego modelu szkoły i kierunku kształcenia. Stąd, po przyłączeniu w 1992 r. ZSZ przy Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego na ulicy Rychtalskiej rozpoczyna się kształcenie w takich nietypowych specjalnościach, jak technik ochrony środowiska, ślusarz-spawacz czy ogrodnik terenów zieleni. Także w tym roku na stałe pojawiają się dziewczęta i chociaż wdziewają marynarskie mundury, szkoła staje się klasyczną placówką koedukacyjną.

Na uroczystości 50-lecia szkoły w czerwcu 1997 r. oddano do użytku wspaniale wyposażone pracownie i laboratoria analizy wody i ścieków. Niestety, miesiąc później zarówno one, jak i wiele innych pomieszczeń szkolnych padło ofiarą powodzi tysiąclecia. Zniszczone zostały m.in. gabinety silników okrętowych, mechanizmów pomocniczych, archiwum szkolne, magazyny, szkolne warsztaty, basen, kuchnia internatu i otoczenie. Dzięki postawie nauczycieli i pozostałych pracowników szkoły, którzy tuż po ustąpieniu wody samorzutnie przystąpili do usuwania skutków powodzi, rok szkolny 1997/1998 mógł rozpocząć się bez zakłóceń, Ministerstwo Komunikacji zaś wyasygnowało środki, które pozwoliły na szybki remont pomieszczeń i odtworzenie wyposażenia. Ta powódź była jednak zapowiedzią nadchodzących trudnych czasów.
Dokładnie l stycznia 1999 r. szkoła przestała być szkołą resortową, podlegającą Ministerstwu Komunikacji i w zgodzie z wdrażaną reformą oświaty przeszła pod władzę samorządu miasta Wrocławia, ale - jak w trakcie 20. posiedzenia Sejmu RP 25.04.2002 r. powiedział wrocławski poseł Antoni Stryjowski - samorządy, często mając inną perspektywę oglądu spraw państwowych, w wielu przypadkach nie chciały podjąć trudu prowadzenia szkół zawodowych. Tak stało się i we Wrocławiu, gdzie Rada Miasta postanowiła wygasić kształcenie zawodowe marynarzy śródlądowych. Tak więc, po 55 lalach istnienia, wrocławska akademia żeglugi śródlądowej ma zamknąć swoje podwoje. Tak, jakby Odra, nad którą leży Wrocław, łącząca Śląsk z Ziemią Lubuską, Pomorzem i samym morzem przestała płynąć. Tak jakby inne polskie rzeki, jeziora i kanały wodne nie potrzebowały życzliwych, wykształconych gospodarzy, marynarzy szuwarowo-bagiennych. Tak, jakby Polska nie potrzebowała gospodarki rzecznej.

Kreśląc dosyć pobieżnie historię ZSZ Żeglugi Śródlądowej nie sposób z grona osób związanych z tą szkolą nie wymienić przynajmniej dwóch ludzi, których miałem okazję poznać osobiście i uważam za postacie wielkiego formatu. Pierwszy to Tadeusz Cieśla, dyrektor szkoły w latach 1956-1982. Trudno jest w tych kilku słowach opisać jego zasługi dla rozwoju placówki. Był prawdziwym gospodarzem, dla którego ta szkoła była całym życiem. O tym, jak oceniają go dawni absolwenci, najlepiej świadczy owacja na stojąco i przyjęcie, jakie zgotowali mu podczas ostatniego zjazdu. Drugim był Marian Szwarc - jeden z pierwszych absolwentów szkoły, później pracownik, nauczyciel, wicedyrektor, chodząca żywa historia zakładu i największy w Polsce autorytet w dziedzinie żeglugi śródlądowej, człowiek wielkiego serca dla młodzieży, do końca życia wykładowca przedmiotów zawodowych. Nie wytrzymał napięcia związanego z losami szkoły i na wieczną wachtę odszedł 10 marca 2002 r. wprost z urządzonego przez siebie gabinetu nawigacji i locji. Jego imieniem absolwenci nazwali działające w szkole i wspaniale urządzone Centrum Kształcenia i Informacji Naukowej.
Aby jednak ta próba rysu historycznego szkoły była pełniejsza, koniecznie należy wspomnieć o tym wszystkim, co nieodłącznie towarzyszyło procesowi nauczania i rozwoju placówki. Wymaga to osobnego opracowania, tu jedynie zasygnalizuję niektóre ważne aspekty.

W Technikum Żeglugi przez lata został wytworzony niepowtarzalny styl wychowawczy, który powodował, że świeżo upieczony maturzysta potrafił nie tylko siąść za sterami zestawu pchanego, czy BM-ki, ale również umiał ugotować obiad, wyprasować sobie koszulę czy też wymyć okna. Dzięki elementom dyscypliny dużo lepiej radził sobie ze stresem, w wojsku nie płakał za mamusią i zawsze był ogólnie dobrze przygotowany do zmagań z życiowymi trudnościami.

Również osobnego rozdziału domaga się kwestia udziału młodzieży tej szkoły w powojennej odbudowie miasta, a że był on znaczny, świadczy fakt przyznania szkole w jej dwudziestą rocznicę powstania odznaki Budowniczy Wrocławia. Młodzież uczestniczyła zarówno w wielu pracach (chociażby przebudowa ulicy Toruńskiej, sprzątanie wrocławskich cmentarzy), jak i pomocy przy organizacji miejskich imprez (niegdysiejsze Dni Wrocławia, Wyścig Pokoju, festiwal rWratislavia Cantansr1;). Marynarskie mundury możemy nawet do dziś oglądać w filmie Marcowe migdały w nakręconej na placu J. Piłsudskiego (wtedy jeszcze Klemensa Gotwalda) scenie antysyjonistycznego wiecu.

Cennym dorobkiem placówki jest współpraca międzynarodowa, początkowo rzecz jasna, ograniczająca się do bliskich kontaktów z podobnymi szkołami tego typu w NRD, Czechosłowacji i na Węgrzech. Na początku lat dziewięćdziesiątych nawiązane zostały bliższe kontakty i wymiana turystyczna ze szkołą w Sankt-Petersburgu, a w latach późniejszych bardzo żywe był kontakty ze szkołą niemiecką w Minden. Kroniki szkolne lat siedemdziesiątych wspominają także o wizytach delegacji ONZ, które uznały szkołę za najlepszy ośrodek do kształcenia specjalistów do rozwoju dróg wodnych w Afryce. Brak w nich jednak odpowiedzi, dlaczego nie doszło do rozpoczęcia tej edukacji.

Zawsze też w procesie wychowawczym szkoły poczesne miejsce zajmowały kultura, sport i turystyka. Osiągnięcia w tych dziedzinach są naprawdę imponujące. Sukcesy szkolnych sportowców, zespoły muzyczne, kabarety, festiwale szantowe (Chór Żab Szuwarowo-Bagiennych), rajdy rSterr1; (koło turystyczne rSzeklar1;) to niepodważalny dorobek szkoły. Osobne w nim miejsce zajmuje Szkolny Teatr Poezji Sylaba 68, założony i prowadzony przez Elżbietę Piasecką, laureat wielu krajowych, a nawet zagranicznych festiwali, przez lata jeden z największych uczniowskich teatrów w Polsce. Dowody na to w postaci licznych trofeów, pucharów i dyplomów można było oglądać w przepięknie urządzonej sali historii i tradycji.

Również cennym dorobkiem szkoły i wkładem w rozwój wrocławskiej kultury jest założone pod koniec lat osiemdziesiątych przez Marię Żmijowską i do dziś przez nią kierowane Centrum Kultury, Informacji i Edukacji Samokształceniowej. To miejsce magiczne, gdzie odbywały się spotkania z ciekawymi ludźmi, konkursy i wieczory literackie, w galerii zaś interesujące wystawy prac uczniowskich lub artystów plastyków z terenu Dolnego Śląska.

I być może dzięki tej wszechstronności kształcenia i wychowania wśród licznej rzeszy absolwentów, będących kapitanami statków, oficerami marynarki handlowej i wojennej, pracownikami przedsiębiorstw żeglugowych, nie taka mała jest również grupa tych, których obecny zawód nie łączy się bezpośrednio z żegluga śródlądową. Często są ludźmi znanymi nie tylko w naszym mieście, np. Roman Kołakowski - wrocławski bard, wieloletni dyrektor Przeglądu Piosenki Aktorskiej, Józef Markocki - aktor-mim, twórca i dyrektor Współczesnego Teatru Pantomimy, Marian Czerski - aktor teatru w Legnicy i Wrocławiu, Ryszard Sławczyński - historyk, menadżer kultury, poeta, twórca antologii Kiedy Ty mówisz Odra, Dariusz Speruda - do niedawna dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miejskiego Wrocławia, Krzysztof Szwagrzyk - historyk, oddany pracownik Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu, twórca głośnej wystawy Winni? Niewinni?, Ryszard Zbrzyzny - poseł na Sejm, Mirosław Iwanicki - prawnik, radny obecnej Rady Miejskiej Wrocławia, Mariusz Jędra - sztangista, członek narodowej ekipy na olimpiadzie w Sydney, Erazm Humienny - dyrektor schroniska Brata Alberta, ks. Piotr Sarota - misjonarz w Peru, obecnie doktorant w Watykanie, ks. Franciszek Łysiak - proboszcz pod Oławą, jeszcze do niedawna dyrektor filii Wrocławskiego Seminarium Duchownego w Henrykowie, Jacek Gałuszka - zastępca naczelnika Wydziału Porządku Publicznego Komendy Głównej Policji, Krzysztof Śliwka - poeta, autor wielu zbiorów wierszy, laureat prestiżowej literackiej Nagrody im. Georga Traka.
Uchwałą Rady Miejskiej Wrocławia z 30 stycznia 2002 r. przestaje z dniem 31 sierpnia br. istnieć w naszym mieście ZSZ Żeglugi Śródlądowej im. mjra Henryka Sucharskiego. Na ulicę Brűcknera zostało przeniesione XIV LO i od l września 2002 r. w miejsce tak wkomponowanej w historię i topografię miasta śródlądówki zacznie funkcjonować kolejny Zespół Szkół z danym numerem. Jeszcze tylko trzy lata będą się tu kształcić ostatnie roczniki wrocławskich wilków rzecznych. Mimo nadziei i starań - nic się nie zmieniło: 31 sierpnia 2005 r. wrocławscy rajcy, przez ponad pół wieku rozumiejący potrzebę istnienia w mieście nad Odrą szkoły żeglugowej, w czasie, w którym rusza program Odra 2006 i Unia Europejska przyznaje fundusze na regulację Wisły, odesłali na wieczną wachtę Technikum Żeglugi Śródlądowej, a tym samym zamknęli rozdział kształcenia w naszym mieście kadr dla polskiej gospodarki wodnej i żeglugi śródlądowej. Cytowany już wcześniej poseł Antoni Stryjewski, z zawodu geolog, na spotkaniu z władzami oświatowymi naszego miasta, w styczniu 2002 roku, wypowiedział następujące słowa: Ta szkoła jest potrzebna właśnie tutaj, bowiem nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym tysiącleciu Odra miała zamiar zmienić swój bieg i ominąć Wrocław.

Starożytni uważali żeglowanie za konieczność. We współczesnej polskiej reklamie jednego z funduszy emerytalnych pokazano, że emeryt potrafi doskonale żeglować na materacu w swoim pokoju. Być może nasi miejscy decydenci też patrzą na Odrę z perspektywy dmuchanego materaca.

I jeszcze miła powinność. Serdecznie dziękuję panu dyrektorowi Tadeuszowi Cieśli za bezcenne informacje o szkole oraz całej rodzinie Waldemara Rybickiego, absolwenta z 1978 r. za pomoc przy powstaniu tego artykułu.
mgr Krzysztof Brzozowski



Odsłonięcie tablicy z okazji 60-lecia szkolnictwa żeglugowego we Wrocławiu. Tablice wmurowano staraniem Stowarzyszenia TŻŚ przy wejściu do naszej szkoły. Tablice odsłania Waldemar Rybicki - prezes Stowarzyszenia, obok niego najstarszy z absolwentów - Zdzisław Mordal, za nim w głębi - autor artykułu - Krzysztof Brzozowski, kilka stopni niżej - kmdr Ryszard Zaremba - "najwyższy stopniem" absolwent TŻŚ.
Komentarze
#1 | Irena Talik dnia 30.01.2008
Komentarz zaarchiwizowano zgodnie z ustaleniem Zarządu Stowarzyszenia
#2 | Bondar dnia 30.01.2008
Zaarchiwizowano zgdnie z ustaleniami Zarządu Stowarzyszenia
#3 | Bondar dnia 05.02.2008
Komentarz usunięto i zarchiwizowano zgodnie z ustaleniami Zarządu,
Tekst autorstwa Zygmunta Maćkowskiego przesłany przez Bondara
#4 | WillyW dnia 29.06.2008
Gwoli prostowania.
Z tekstu artykułu wynika że internat oddano do użytku w 1967 roku. To pomyłka, internat przyjął pierwszych mieszkańców 1 września 1959 r,ale już w lipcu tegoż roku we wschodnim skrzydle
zakwaterowano kandydatów na marynarzy przystępujących
do egzaminu wstępnego / i nakarmiono ! /. Do tej daty internat
mieścił się na IIIp. budynku szkolnego.Ale tam było wesoło-po 30
chłopaków w jednej sali !.
Wilhelm Lech Wierzbicki
absolwent 64
#5 | Pan Andrzej dnia 29.06.2008
Jako "oddanie do użytku" podano tutaj datę zakończenia prac przy budynku internatu. Istotnie, w roku 1966 podczas składania naszej przysięgi budynek nie był jeszcze wykończony - brakowało m.in. elewacji (tynków zewnętrznych). Pełen wygląd uzyskał w roku 1967, niemniej był od dawna zamieszkały przez uczniów.

www.zegluga.wroclaw.pl/images/photoalbum/album_2/przysiega_t2.jpg
#6 | JanuszT dnia 29.06.2008
W roku nauczania 1960/1961 oddano do użytku dobudowany budynek tzw. nowej szkoły z siedemnastoma jasnymi, przestronnymi salami wykładowymi,......

Niestety nie. Przyszedłem do szkoły w roku nauczania 1962/1963 i nie było tego dobudowanego budynku. W ramach zajęć warsztatowych, pomagaliśmy przy jego budowie. Według mojej wiedzy i starej pamięci, zajęcia w nowo dobudowanym budynku, zaczęliśmy 1964/1965
Mam też wątpliwości, co do sali gimnastycznej. Wydaje mi się, że korzystaliśmy z niej, już w roku 1966, a w lutym 1967, mieliśmy w niej studniówkę. W kończącym się roku szkolnym 1966/1967, nie załapaliśmy się już na basen.
Józiu - zweryfikuj swoją wiedzę w tym temacie, a moją poprawkę, potraktuj, jako uzupełnienie do Twojego artykułu.
#7 | Pan Andrzej dnia 29.06.2008
Autorem artykułu WROCŁAWSKIE WILKI RZECZNE, CZYLI 55 LAT SZKOLNICTWA ŻEGLUGOWEGO NAD ODRĄ jest mgr Krzysztof Brzozowski - Józek jedynie go tutaj w całości zacytował.
#8 | JanuszT dnia 29.06.2008
TAK,TAK, - Andrzeju, wiem kto jest autorem tego artykułu.

Zamiast napisać " wstawionego artykułu..." , napisałem " Twojego....."
Przepraszam.
Nie zmienia to jednak mojego przekonania w temacie, zawartym w moim komentarzu.
#9 | WillyW dnia 29.06.2008
Na pewno w 1964 roku nowa szkoła była jeszcze w budowie.Jestem absolwentem wydziału Budownictwo Wodne i jednym z przedmiotów
było budownictwo żelbetowe a wykładał bardzo fajny Pan /nie pamiętam
nazwiska/ który pełnił funkcję kierownika budowy.A wiecie Koledzy co było w miejscu gdzie stanęła nowa szkoła i warsztaty? Tam był ogród
warzywny,rosła marchewka,buraczki,kapusta na potrzeby kuchni w internacie.Szkoła zatrudniała pana ogrodnika z panią ogrodniczką oraz
konika Siwka który pracował w ogrodzie ale równiez woził zaopatrzenie.W szopce obok ogrodu przez pewien czas hodowano.....
świnki. Tak,tak takie najnormalniejsze blondyneczki.Nigdy nie zapomnę jak w ramach jakiejś tam kary wraz z kolegą dostaliśmy zadanie zawiezienia takiej jednej nieszczęśniczki na ubój do Zakładów Mięsnych
na ul.Legnickiej. Samo załadowanie ponad 100 kg świni na samochód dostawczy m-ki Warszawa to już horror. Na miejscu po zważeniu mieliśmy świnke wprowadzić do takiego boksu i czekać w kolejce do uboju,a potem krok po kroku jak mówi nasz selekcjoner towarzyszyć jej aż do wydania odpowiednich produktów.Tylko że w boksie było kilka setek innych świnek, nasza zakręciła ogonkiem i tyle ja widzieliśmy. Cóz było robić,wybraliśmy ze stada pierwszą lepsza,zawiazaliśmy kokardkę ze sznurka na ogonie..... no i uratowaliśmy te mielone na obiadGrin
#10 | JanuszT dnia 30.06.2008
Wyjaśnienie do poprzednich komentarzy.

Rocznik 1964/65 - pod koniec roku szkolnego, czyli w roku 1965, już zwiedzał dobudowany budynek szkolny.
Na 100% w roku szkolnym 1965/1966, zaczęliśmy naukę w dobudowanym budynku.
Może to nie ma znaczenia, ale pozwoliłem sobie, zwrócić uwagę na małą nieścisłość dat w powyższym artykule.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?