Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.
|
|
Mistrzostwa TŻŚ w lekkiej atletyce |
Do Wrocławia przyjechałem z Kongresówki.
W październiku 1970 r. byłem w pierwszej klasie, kiedy odbyły się Mistrzostwa Szkoły w lekkiej atletyce.
Nasza "Akademia" dysponowała wspaniałymi obiektami sportowymi: pełnowymiarowym boiskiem piłkarskim, bieżnią, kortami tenisowymi, basenem i halą, które wzbudzały zazdrość innych szkół. Nawet AWF nie miała takiego zaplecza. Na lekcji WF-u mgr Henryk Kowalczyk spytał mnie:
- Biegałeś kiedyś sprinty?
- Tak, ale tylko 60 m- odpowiedziałem
- Gdzie to było i jaki miałeś wynik? - pytał dalej,
- w Opocznie i byłem mistrzem szkoły z 6,9 s-pochwalilem się.
-...6,9 s, no zobaczymy jak pobiegniesz na mistrzostwach TŻŚ-iu?
Było piękne słoneczne popołudnie .Przyszedłem na stadion z plecakiem w którym miałem stare kolce (buty sprinterskie), majtki i koszulkę z napisem - LZS-Opoczno. Jak mnie zobaczyli chłopaki ze starszych klas parsknęli śmiechem.
- Popatrz, wieśniak przyszedł ścigać się z nami - powiedział któryś z moich rywali.
Zaczerwieniłem się bo myślałem, że Opoczno to miasto. Podszedł do mnie pan Kowalczyk:
- Nie zwracaj na nich uwagi i skoncentruj się na biegu.
W eliminacjach nie wyszedł mi start i byłem trzeci, ale zakwalifikowałem się do półfinału. Godzinę później ponownie wchodziliśmy do bloków startowych. Obok mnie piątoklasista szepnął
- Zobaczysz jak biega się we Wrocławiu...
Padł strzał startera to Pan Wolański wypalił z korkowca. Wydało mi się, że ułamek sekundy wcześniej wyszedłem z "bloków". Nie widziałem przed osobą nikogo i tak już było do mety. Wygrałem swój półfinał z czasem poniżej 7 s. Podleciał do mnie Wojtek Mieczkowski:
- Zrobiłeś falstart, ale jak ty masz na imię ?
- Józek - odpowiedziałem drżącym głosem.
- Dobry jesteś, zobaczymy co potrafisz w finale, kocie - uśmiechając się klepnął mnie w plecy.
Na mecie stali ze stoperami Panowie Strusiński i Kowalewski - nauczyciele WF.
- Panie kolego u mnie jest 6,7 s na stoperze - powiedział Struś.
- Nie możliwe on nie mógł pobiec szybciej od Alończyka, - skwitował to Kowal.
Janek Alończyk był młodzieżowym mistrzem Dolnego Śląska w biegach sprinterskich. Wysoki dobrze zbudowany, bardzo miły i uśmiechnięty podszedł do mnie i przedstawił się.
- Jestem Jan Alończyk, a ty jak się nazywasz ? - zapytał i podał mi rękę.
- Józek Węgrzyn - odpowiedziałem trochę przestraszony. Rozmawiałem przecież z mistrzem i kolegą z 4 klasy.
W finale dolali mi obaj Janek i Wojtek, ale ja - kot - byłem trzecim, czwartym był Wiesiek Oleczek, a za nami jeszcze zostało czterech starszych kolegów. Mgr Kowalczyk po tych zawodach zapytał mnie:
- Chcesz trenować biegi sprinterskie ?
- Tak to jest moim marzeniem - odpowiedziałem.
- Dobrze skontaktuje cię z moim kolegom z Gwardii.
Tydzień później pojechałem na stadion Olimpijski, gdzie na mniejszym boisku trenowali lekkoatleci. Zobaczylem J. Alończyka i on też mnie zauważył.
- Trenerze to jest ten z TŻŚ-iu, o którym rozmawial Pan z Kowalczykiem.
- Cześć nazywam się Jerzy Swillo i będę twoim trenerem - podając mi rękę uśmiechał się facet w ciemnych okularach.
- Chodź, przedstawię cię chłopakom z naszej grupy sprinterskiej.
- A Janek ?- zapytałem widząc odchodzącego Alończyka.
- On jest w grupie Walerka, bo zaczynał jako skoczek w dal, ale wszyscy jesteśmy "Gwardzistami" -zaśmiał się trener.
Tak zaczęła się moja sportowa przygoda , która trwała przez cale 5-lat TŻŚ-iu. Zwariowałem dla niej do tego stopnia, że w trzeciej klasie chciałem się przenieść do (sportowego) II LO przy ul.Rossenbergów. Całe szczęście nie zdałem dodatkowego przedmiotu z biologii.
Trenowałem 5 x w tygodniu , jeździłem na obozy sportowe , startowałem w mittingach i mistrzostwach. Moim największym sukcesem było 1-sze miejsce w sztafecie 4 x 100 m w mistrzostwach Dolnego Śląska i 3-cie miejsce w biegu na 100 m (indywidualnie) z czasem 10,8 s.
To były wspaniałe lata, poznałem wielu cudownych ludzi, którzy do dzisiaj zajmują się sportem naukowo lub są trenerami. Mimo, że nie odniosłem wielkich sukcesów a czasami zaniedbywałem naukę dla sportu - to jednak było warto.
Pan mgr Henryk Kowalczyk na początku lat 80-tych wyjechał na stałe do Australii. Nie miałem z nim nigdy więcej kontaktu , a zawdzięczam mu wiele. Chciałbym więc coć tą drogą podziękować za dobrą pracę ze sportową młodzieżą w TŻŚ.
Janek Alończyk był reprezentantem Polski i biegał w sztafecie 4 x 100 m na Olimpiadzie w Montrealu w 1976 r. Jest obecnie pracownikiem naukowym na wrocławskiej AWF.
PS.
Niedawno dowiedziałem sie ,ze mgr Henryk Kowalczyk nie żyje.........
Józek Węgrzyn |
Komentarze |
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
|