Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.
|
|
Apel do Absolwentów 1974 roku |
W roku 2014 mija 40 lat od ukończenia przez Nas Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu. Chciałbym wydac w formie ksiązki leksykon poświęcony naszym Nauczycielom i naszym wszystkim Kolegom Absolwentom.
Do wydania ksiązki potrzebuje od wszystkich Absolwentów krótkich informacji na Swój temat, napisanych przez was samych a także jeśli to możliwe Waszych zdjęc z czasów TŻŚ oraz obecnych.
W/w informacje prosze o przesłanie na mój adres: toporowicz@toporowicz.eu
Jednocześnie chciałbym w tej książce umieścić Wasze wspomnienia o pobycie w Naszej Szkole i zachecam wszystkich do napisania krótkich wspomien i ich przesłanie.
W najblizszym czasie chće spotkać się z naszymu wychowawczyniami Pania Maria Bednarską i Pania Irmą Pyszniak i poprosić je równiez o napisanie krótkich notatek na Swój temat.
Notatke o naszym wychowawcy Panu Marianie Szwarcu mam juz gotową i w najblizszym czasie ja udostępnie.
Czekam na Wasz odzew w tym temacie
pozdrowienia
Zbigniew Toporowicz
poniżej informacja o Profesorze Marianie Szwarcu.
Marian Szwarc
Marian Szwarc (ur. 1939, zm. 10 marca 2004) polski oficer żeglugi śródlądowej, twórca prawa wodnego, egzaminator, nauczyciel zawodów zawodowych (nawigacji i żeglugi) w Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu.
Życiorys
Marian Szwarc swoja przygodę z żeglugą śródlądową rozpoczął w roku 1953 w Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu. W roku 1957 na zaproszenie dyrektora szkoły Tadeusza Cieśli otrzymał propozycję pracy w szkole na stanowisku bosmana na statku szkolnym „Małgorzata Fornalska”.
Po odbyciu służby wojskowej w Marynarce Wojennej powrócił do szkoły już jako nauczyciel przedmiotów zawodowych: locji, teorii prowadzenia statków, nawigacji i innych. Początki pracy zawodowej łączył ze studiami na Politechnice Wrocławskiej, które ukończył. Jako pasjonat żeglugi, przez cały okres swojego życia dokształcał się i doskonalał w zawodzie, co owocowało zaliczeniem go do ekspertów w tematyce żeglugi śródlądowej oraz morskiej. Często występował jako rzeczoznawca sądowy w sprawach wypadków żeglugowych. W latach sześćdziesiątych prowadził wykłady w Technikum Żeglugi Śródlądowej w Giżycku, Warszawie i Bydgoszczy a także odbywał zajęcia ze słuchaczami wydziału zaocznego we Wrocławiu. Od roku 1963, gdy Państwową Komisję Egzaminacyjną na stopnie oficerskie w żegludze śródlądowej umiejscowiono w szkole, egzaminował kandydatów na kapitanów, mechaników i pilotów żeglugi śródlądowej. Przeprowadzał liczne kursy doskonalące w zawodach żeglugowych, opracowywał testy egzaminacyjne, programy szkoleń materiały dla ministerstwa właściwego w sprawach transportu, Zjednoczenia Żeglugi Śródlądowej i innych instytucji branżowych.
W roku 1977 na statku szkolnym „Westerplatte II” dopłynął z uczniami TŻŚ do Schönebeck (Elbe) nad Łabą rozpoczynając w ten sposób współpracę szkoły wrocławskiej z siostrzaną szkołą w NRD. W ten sam sposób nawiązał współpracę w roku 1978 z Děčínem w Czechosłowacji a w roku 1980 z szkołą w Budapeszcie.
W latach osiemdziesiątych był kierownikiem organizowanych przez Ministerstwo Komunikacji obozach przysposobienia obronnego odbywających się na statkach szkolnych, gdzie w trakcie rejsu młodzież z różnych szkół resortowych odbywała kurs kończony egzaminem na tytuł sternika motorowodnego. W latach osiemdziesiątych został wicedyrektorem szkoły Technikum Żeglugi Śródlądowej we Wrocławiu.
Po odejściu na emeryturę w roku 1987 organizował i odbywał liczne rejsy na szkolnym statku „Westerplatte II” m.in. z muzealnikami, dziennikarzami, gośćmi z Niemiec oraz z młodzieżą: z TŻŚ, innych szkół średnich a także szkół podstawowych.
Marian Szwarc zmarł nagle 10 marca 2004 roku.
Na początek krótko o Kazimierzu Wysocie absolwencie klasy VC
Kazimierz Wysota (ur. 2 marca 1954 w Czajkowie)
Ukończył Technikum Zeglugi Śródladowej w 1974 roku.Ukończył krakowską PWST w roku 1978. W latach 1978 - 80 był aktorem Teatru im. Aleksandra Węgierki w Białymstoku (tu grał m.in. pod kierunkiem Wandy Laskowskiej i Jerzego Zegalskiego), zaś w latach 1980 - 85 wrocławskiego Teatru Współczesnego (tu m.in. Kronika wypadków miłosnych, Pułapka i Dżuma w reż. Kazimierza Brauna, Obora w reż. Jerzego Makowieckiego). Od roku 1985 jest aktorem Teatru Powszechnego.
Szerokiej publiczności znany jest z Teatru Telewizji oraz z licznych epizodów w filmach fabularnych i serialach. Pełni również funkcję wiceprzewodniczącego Związku Zawodowego Aktorów Polskich.Prywatnie był mężem Joanny Ładyńskiej-Wysoty, jest ojcem Witolda Wysoty.
Pierwszym który zareagował na mój apel jest Stanisław Łyszczarz oto krótka notka;
Stanisław Łyszczarz (ur.31.08.1953 w Limanowej)
UkonczyłTechnikum w 1974, poszkole podjął prace w Żegludze Szczecińskiej.
Pracował od marynarza do kierownika maszyn. w 1987 roku ukończył Wydział Mechaniczny Wyższej Szkoły Morskiej w Szczecinie.
Od 1989 roku pracuje w Polskiej Żegludze Morskiej najpierw jako III mechanik a od roku 1995 jako starszy mechanik.
Prywatnie: żonaty, trójka dzieci.
Zbigniew Toporowicz(ur.16.07.1954 we Wrocławiu)
Ukończył Technikum w 1974 roku.W 1979 ukończył Wydział Mechaniczny Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. W latach 1979-1989 pracuje jako IV,III,II mechanik w Przedsiębiorstwie Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich "ODRA" w Świnoujsciu.1989-1990 - kierownik Sekcji Morskiej w Przedsiebiorstwie Remontów Portów Morskich"PORTREM"w Gdyni.Od 1990 założyciel i własciciel firmy Marine Service Poland w Gdyni.
Prywatnie: żonaty, dwoje dzieci i cztery wnuczki.
Zbigniew Ryszard Selerowicz ,urodzony 9 kwietnia 1954 r. w Warszawie.Ukończył TŻŚ w roku 1974 i Wydział Mechaniczny WSM w Szczecinie w roku 1979.
Pływał w Polskiej Żegludze Bałtyckiej na promach "Gryf",Wilanów',statkach-'Świetlik","Ruciane","'Krutynia'",promach"Łańcut","Rogalin".
Od roku 1989 funkcjonuje jako przedsiębiorca prywatny, poza branżą żeglugową.Był szefem firmy produkującej stolarkę budowlaną i świadczącej specjalistyczne usługi budowlane.
Aktualnie,jako właściciel nadzoruje firmę zajmującą się przetwórstwem tworzyw sztucznych.
Żonaty,dwoje dzieci(Marek ,Monika),mieszka w Łomiankach pod Warszawą.
Lubi turystykę wodną,biesiadowanie i mazurskie spotkania w domu nad Tałtami.
Pasjami-z poczuciem misji buduje mały statek bocznokołowy na nasze zaniedbane drogi wodne.
Marek Sas
Ukończył TŻŚ w 1974 roku. Obecnie pracuje jako St. Oficer pokładowy w Polskiej Żegludze Morskiej.Mieszka niedaeko Stargardu Szczecińskiego.
Prywatnie: żonaty 2 dzieci i 3 wnucząt.
Krzysztof Mrowiec
Urodziłem się w 1954 roku we Wrocławiu.
Po ukończeniu 4 szkół podstawowych ( nie z własnej winy, ale w terminie ) zapragnąłem zaimponować pięknym wrocławiankom ( oczywiście tym w przedziale wiekowym 15-16 lat) marynarskim mundurem. Plan się powiódł i w 1969 roku zostałem uczniem wrocławskiego TŻŚ. Podobno moja klasa A była dosyć nietypowa jak na dotychczasowe uwarunkowania ponieważ po raz pierwszy, aż 50 % kolegów to mieszkańcy Wrocławia. Stąd potoczna początkowo nazwa naszej klasy -"wrocławska". Te 5 lat to były jedne z najwspanialszych lat mojego życia, choć w pierwszych latach nauki jeszcze tego nie wiedziałem. Ostra szkoła życia jak praktyki pod okiem ówczesnych dowódców "Westerka" i "Młodej Gwardii" , warsztaty pod okiem takich instruktorów jak Panowie Jarzyna, Stochmal, Pająk i inni ,a przede wszystkim legend naszej szkoły w osobach Profesorów Biernackiej, Wegrzyńskiej,Rozkosza, Waszczyńskiego, Paska, Biernackiego,małżeństwa Muzyków, Maja, Szwarca i wielu innych spowodowały, ze teraz smakuję wspomnienia z tamtych lat. Niezapomniane przyjaźnie z Kolegami z klasy A, ale także z równoległymi B i C oraz z kolegami z klas młodszych i starszych rocznikowo powodują, że na samo wspomnienie ciśnie się pointa z dawnego dowcipu ..Ech Pepik, to se ne wrati !. Szczególnie wracam pamięcią do czwórki moich najlepszych kumpli z tamtych lat, niestety już nie żyjących : Marka Kobylarza "Konia" , Wiesia Oleczka " Koleś Oleś" ,Jasia Zielonki "Zielonki, czy Mariana Zająca "Mańka". Ale inni Koledzy jak "Wacek", "Kazek","Słoń"-nie mylić ze znaną postacią z Dyrekcji Szkoły-"Amigo", "Maryśka", "Szczena","Józek","Gilu", "Łysy","Heniu Jazzman", "Wiszowaty"," i wielu innych są nieodzowną skarbnicą moich wspomnień. Po zdaniu matury z niejakimi problemami -Krzysiu M.wie coś o tym-postanowiłem za namową Wiesia Oleczka zdawać na Politechnikę Wrocławską. Po przeczytaniu zadań z matematyki zamknąłem cicho za sobą drzwi, żeby nie przeszkadzać innym zdającym i udałem się do pośredniaka. Tam otrzymałem informację ,że z tytułem technika żeglugi śródlądowej mogę pracować jedynie w ŻnO. Nie wiedzieć czemu nie byłem jeszcze przygotowany mentalnie do tej pracy, więc z Wiesiem O., który rozwiązał podobno jedno zadanie na egzaminie, utajniliśmy nasze świadectwa maturalne i dostąpiliśmy zaszczytu podjęcia pracy w ówczesnym AGDOMIe jako pracownicy fizycznie w magazynie agregatów do chłodziarek przy ul. Ładnej. Czasy były takie ,że na jedną chłodziarkę przypadało 3-4 agregaty do wymiany. Po kilku miesiącach fajnej pracy w towarzystwie kilku absolwentów techników, dwóch studentów na dziekance i tylko jednego kolegi z nieukończoną szkołą podstawową zorganizowałem z Wiesiem strajk z powodu oszukiwania nas na stawkach za prace w niebezpiecznych warunkach. Efektem naszych starań była rozmowa z dyrekcją, propozycja odejścia za porozumieniem i wywalczone wyższe stawki dla naszych kolegów. Z tymże Wiesiem ,ale w myślach nazywałem Go już nie " Kolesiem, a "Obwiesiem",podjęliśmy pracę w Cukrowni Klecińskiej. Efektem pracy w tej cukrowni były ksywki u Koleżeństwa, z których tylko jeden nie garował-"Studenci" oraz nawyk słodzenia szklanki herbaty sześcioma łyżeczkami. Nadszedł okres naboru na Politechnikę rocznik 1975. Tym razem wyszedłem z sali egzaminacyjnej 3 minuty wcześniej niż poprzednio. Nadeszły wakacje i praca jako pomoc kucharza na ośrodku wczasowym należącym do Wojska Polskiego na Helu. Ludzie , takich wczasów to w życiu nie przeżyłem. I jeszcze mi za to płacili. Ale nadeszła jesień 1975 roku i upomniało się o mnie LWP. Ponieważ przypadkiem dowiedziałem się ,że mam powołanie, a jakże , do CSSMW w Ustce, wielu Kolegów zna doskonale ten skrót, a ja nie mogę zasnąć przy zamkniętym oknie , wykorzystałem swoje znajomości w środowisku wojskowym i poszedłem służyć za ojczyznę w ZMECHU przy ul. Czajkowskiego, czyli w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych. Nie, nie jako potencjalny trep, lecz w charakterze żołnierza dwuletniej służby zasadniczej. Ponieważ w tejże szkole do obsługi szkoły brali tylko fachowców typu kierowca mechanik, tapicer, stolarz, tokarz, blacharz itp. to przyznający przydziały do odpowiednich kompanii oficer , na moją odpowiedź co do wyuczonego fachu-technik żeglugi śródlądowej, krzyknął w krótkich żołnierskich słowach- O Qrwa !!!. Tym sposobem zostałem saperem ponieważ na poligonie ćwiczącym elewów do saperstwa była łódź desantowa. Ot, wojskowa logika. Ale fuchę podłapałem jak mało kto. Przyszli oficerowie z szacunkiem prosili mnie o pomoc w uzbrojeniu kostki trotylu lub wyłowienia ich w trakcie ćwiczeń w przeprawach wpław za pomocą tejże łodzi desantowej. Gdzieś tak w połowie służby moja wspaniała Mamuśka zwróciła się do mnie z prośbą ,żebym sprawił jej radość i mógł dopisywać sobie do nazwiska takie trzy literki-mgr. Pomny moich talentów matematycznych - Panią Profesor Węgrzyńską , która przebywa gdzieś tam wysoko, proszę o wybaczenie bo nie chciałbym spotkać się z Panią gdy będzie Pani pamiętała moje wynaturzenia, ale przy okazji słowa pochwały dla Pani ponieważ nauczyła Pani matematyki takich dwóch zdolniachów jak dwaj Panowie JP, czyli Jurka Ptaka i Jurka Padurka- wziąłem do ręki przewodnik na studia i metodą selekcji przedmiotów wyszło mi ,że tylko jedna szkoła wyższa ma na egzaminie tak łatwe przedmioty jak polski, historia, geografia i niemiecki. Okazało się ,że tą szkołą i kierunkiem studiów jest Wydział Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Do egzaminów mogłem przystąpić za zgodą dowódcy ZMechu i egzaminy zdałem dzięki groźbie mojego dowódcy kompanii płk E.Poniatowskiego , który dał mi miesiąc laby na przygotowanie się do egzaminu z tym zastrzeżeniem, że jak nie zdam to ten miesiąc odbębnię w Orzyszu.
Nie będę pisał wspomnień z okresu studiów ponieważ nie przepuściłoby tego Polskie Stowarzyszenie Zapobiegania Alkoholizmowi i inne takie stowarzyszenia zapobiegania czemuś tam. W każdym razie , w 1981 roku rozpocząłem aplikację w Prokuraturze Rejonowej. Niestety, w kilka miesięcy potem wprowadzono stan wojenny i praca w tej firmie przestała być zabawna. Wręcz przeciwnie. Wobec powyższego powołałem się na sprawy rodzinne związane z urodzeniem się mojej pierwszej Córki i dostałem łaskawie zgodę na opuszczenie szeregów aparatu sprawiedliwości. Udało mi się otrzymać pracę kierownika działu kontroli gospodarczej w Społem Południe Wrocław. Były to lata 1982-89. czasy niedoboru towarowego, a że "Kto pracuje w Pe-es-esie zawsze do dom coś przyniesie" dało się jakoś przetrwać te czasy. W 1989 roku ówczesny Prezes Społem zaproponował mi prowadzenie pierwszego we Wrocławiu sklepu spożywczego na nowych zasadach. Tym sklepem był "Rumcajs" przy ul.Powstańców Śląskich, więc jeśli Wasi bliscy lub Wy sami mogliście zdać w tym sklepie butelki bez specjalnej karteczki, zrobić zakupy w niedzielę, zwrócić nieotwartą konserwę lub kupić piwo na samie, a nie zza lady to zawdzięczacie to mojej skromnej osobie. Przyjemnością było dla mnie obsługiwanie osobiście Dyrektora Cieśli, który mieszkał nieopodal, przy ul. Wiśniowej. Po dwóch latach przeszedłem do strefy kapitalistycznej i jako pierwszy w Polsce wprowadzałem na rynek takie produkty jak Bahlsen, gumy do żucia Wrigley's , herbatę Lipton, dropsy Halls, Jajka Niespodzianki,czyli Kinder Uberraschung ,czy też chipsy Frito Lays.
Od 1995 roku pracuję w branży zlewozmywaków i baterii do kuchni do zabudowy, najpierw we Franke, a obecnie w Pyramis. Mam 2 córki, od 33 lat tę samą żonę, a w kwietniu zostanę po raz pierwszy dziadkiem . Ahoj.
|
Komentarze |
Brak dodanych komentarzy. Może czas dodać swój?
|
Dodaj komentarz |
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
|
Oceny |
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Brak ocen. Może czas dodać swoją?
|
|