|
23.11.2024 17:09:27 |
|
|
Materiały publikowane na stronie są własnością ich autorów oraz Stowarzyszenia. Wykorzystanie ich w innych miejscach wyłącznie za podaniem źródła oraz autora. Powered by PHP-Fusion v.7.00.07 Copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 4,593,843 Unikalnych wizyt Wygenerowano w sekund: 0.03 |
bo wlot...
w okamgnieniu, podjął decyzję że musi zareagować,że musi coś napisać...że musi wykrzyczeć wrażenia aby utrwalić,aby zalogować, aby uwiarygodnić!!!...
Upoważniony przez Dzidka oddaję jego tekst pro publico bono!!!
Teraz mówi Dzidek...
Ten mój swoisty pean w formie skeczu na cześć Staszka Szczepana za napisanie przez niego książki:- "Wspomnienia marynarskiego mundurka"...
Para-męt pikczers & buks prezentują kulisy literatury marynistycznej.
- Fajną książkę wczoraj przeczytałem.
- Momenty były?
- No masz, najlepiej jak ten marynarz, ten stary wyga morski, wybrał się raz do agencji.
Wchodzi, a tam witają go słodkim uśmiechem dwie śliczne dziewczyny, miód-maliny.
- Duże niebieskie oczy...
- Masz, miały czym oddychać...
- Ja też jak widzę słodycze to jak Golec uOrkiestra kwiczę.
- Marynarz też już prawie był golec, bo pod banderą Vanuatu pływał u nierzetelnie płacącego Greka z Nikozji, ale nie narzekał. Wolał być, ( a był w wielu krajach) niż mieć.
- Jędruś, żeby być to choć trochę trzeba mieć.
- Miał i to z naddatkiem jeden jego kolega z klasy o ksywce "Stehen", który zrobił duży szmal na topieniu smalczyku.
- Trochę szmalu miałem kiedyś i ja zanim spotkałem Ceśkę.
- "Stehen" vel "Kirus" też spotkał się z marynarzem i namówił go w zamian za pomoc w wydaniu książki do napisania szkolnych wspomnień. Stąd tytuł książki - "Wspomnienia marynarskiego mundurka".
- Książkę o wspomnieniach mundurka... chyba niebieskiego, to wygrała na loterii moja Ceśka. Sądziła, że to pewnie coś o milicjantach jest, więc wolała czytać:"50 Twarzy Greya".
- Niebieskie to były tramwaje. Ze stancji do szkoły jeździł nimi Józiek alias "Kiniol" - spirytus movens uroczystego woodowania książki. "Kiniol"?... Chyba dlatego, że od małego nos(a) miał nie dla tabakiery a do pokazania na profilu facebooka.
- Spirytus... movens... yyy...a? Aha, lubiał wypić...
- Tankował sporo... do swojego tankowca na którym pływał jako skipper.
- Wiem, to taki jeden pingwin z Madagaskaru.
- Ksywkę "Pingwin" to miał absolwent WSM - Zbyszek T. vel "Topór". Skaperował tego marynarza od tych ślicznotek z Agencji Morskiej i naraił mu git kontrakt pod banderę Wysp Bahama u uczciwie płacącego Duńczyka z Londynu.
- Znałem jednego Duńczyka z Warszawy od alarmów. Wyciął niezły numer Kramerowi wycinanką z blachy aluminiowej, ale w pracy pił tylko oranżadę.
- Na oranżadę do szkolnego baru przychodził "Maniek"- kpt. szkolnego statku. Lubiał wiedzieć kto jest z miasta, ale nie lubiał płacić bufetowej za oranżadę.
- Ja jestem z miasta, ale moją Ceśkę to czasami słychać (czuć ), że jest ze wsi, gdy mówi
" tak o".
- Dyrektor szkoły pytał z kolei o tych ze wsi:- " Proszę bardzo, niech ci wstaną. Jesteście tacy sami jak ci z miasta i nie wstydźcie się" - mawiał smarując sobie chleb grubo masłem.
- Moja Ceśka to nie wstydzi się szaleć za takim jednym brunetem ze wsi spod Koblencji który w Modern Talking śpiewał.
- W szkole też śpiewano: bardzo cienko "człowiek" na macie u Szprychy, unisono " Krasiwa Amura wałna" w chórze Kapuścika, allegro hymn ZHP na mechanizmach u prof. "Klamota".
- O, to wesoły gość był ten "Klamot".
- O tak, to był profesor z wyjątkowym poczuciem humoru i bardzo dowcipny, ale wesoło było też na lekcji polskiego u "Rudej" - szykowna, elegancka, super babka jakby z paryskiego żurnala - po tym gdy na prośbę ucznia służbowego, że chce zabrać dziennik, prof. Elżbieta odpowiedziała: "Teraz nie dam, bo mam okres".
- Sorry Vinnetou.
- Przeciwieństwem "Rudej" w kwestii dawania była śliczna brunetka, germanistka, prof. Agata w której kochał się ten marynarz - Autor książki. Bez mrugnięcia dała mu płomienną egzegezę do niemieckiej gazety, którą zbyt ostentacyjnie czytał na jej lekcji.
- Uff, ależ to gorąca babka była ta Agatka.
- Śniła mu się nie raz ciepło w żółtych płomieniach... gazety, gdy pływał w lodowatych wodach Labradoru, Arktyki, Spitsbergenu, stąd też pewnie została matką chrzestną jego książki.
- Z lodowych klimatów to lubię tylko zimne piwo, które za mną chodzi latem.
- W dzień Świętego Patryka marynarz też się nachodził od pubu do pubu, by z autochtonami posmakować piwa i się zabawić, ale w żadnym nikogo nie było.
- Jędruś, nie mów! W pubach było pusto w irlandzkie święto?
- Tak, bo okazało się, że to protestancka okolica była.
- Eeee, zalewasz. Za marynarzami i ich opowieściami to do domu nie trafisz.
- Wcześniej to marynarski mundurek trafił raz w szkole na specjalne badania lekarskie. Poproszony wszedł do gabinetu gdzie młoda lekarka pobrała mu z penisa 10-cm drutem wymaz do jakiś badań.
- O rany,... drutem! To jakaś zimnokrwista Reptilianka bez empatii była. Prawdziwa kobitka z ukrywaną przyjemnością dla przyzwoitości wyssałaby to ustami badając organoleptycznie.
- Maniek! Mordo ty moja, w życiu cię nie widziałem z książką, co by się zgadzało, bo nie wiesz o czym wspomina niebieski mundurek, więc skąd wiesz o gadziej rasie ?
- No, czytałem o tym w "Największym sekrecie" przed tobą.
- Wow! Maniek! Nie poznaję cię, ale skoro czytałeś tego...tfu! bestsellera, to na odtrutkę powinieneś jednak przeczytać " Wspomnienia marynarskiego mundurka" - Stanisława Szczepańskiego, bo więcej już ci nie opowiem.
- Przeczytam, jak tylko ją jutro kupię... razem z półką, żeby miała na czym stać obok książki Ceśki, bo widzę, że to bardzo lekka i zabawna lektura jest z tego co mi opowiadasz, ale jeszcze coś opowiedz bo do jutra nie wytrzymam z ciekawości.
- No dobrze. Z tego co wspominał ten marynarz, to chodził do wspaniałej szkoły z wyjątkowymi kolegami. Nauczyciele byli z poczuciem humoru, uczniowie dowcipni, wzajemnie prześcigający się w pomysłach na świetne żarty, mądre kawały. Czegóż to oni tam nie wymyślili dla jaj.
- No, no,... mów, co tam jeszcze się działo u tych zgrywusów?
- Oj tak, działo się też na lekcji chemii na której prof. "Jony" przy pomocy 40-cm kabla urządzał "ścieżkę zdrowia" dla tych co "kupili" jego podpuchę - fałszywą odpowiedź.
- Jędruś, ja cię przepraszam, czy tam bili? A mówiłeś, że to porządna szkoła była z etyką.
- Eee,... tam, zaraz bili,... prof. "Jony" to tylko dla zdrowia dokładał do zdrowia, bez żadnej pretensji, sprawiedliwie po trzy kable, a że, po trzy! - To stąd chyba, że Boh trojcu lubit.
- Nie no, tylko się pytam, bo raz widziałem w kinie, jak taki jeden student Rysiek z fałszywą maturą też się pytał: "przepraszam, czy tu biją" zanim podpuścił "Belusa" - warszawskiego "kozaka" - na ładną dziarę ( tatuaż ) aby go zakapować, choć to etyczne i sprawiedliwe nie było.
- Maniek, na każdego kozaka znajdzie się grzybiarz.
- Skoro mówisz, że na każdego kozaka znajdzie się większy kozak, to masz, ale Jędruś, ty nie o grzybach nawijaj tylko o tych debeściakach w marynarskich mundurkach.
- Oj, sporo jest tam jeszcze tych opowieści,... znikający podpis, Kiciuś, Maciek 75 w anclu, taxi za stare bloczki, ciasna Jadźka, Piździor na drucie,.. ale to po innym drucie popłynął prąd, gdy ktoś dla jeszcze jednego uczniowskiego żartu podłączył elektrycznego pastucha w szkolnym WC do rurki spłukującej ścianę-pisuar. W efekcie tego żartu kilku uczniów TŻŚ wraz z dyr. pedagogicznym kopanych prądem w krocza zaczęło tańczyć sambę sikając ze śmiechu.
- No nie mogę! Ha, ha, ha, tańczyli sambę sikając ze śmiechu.
- Ha, ha ,ha,... ale sambodrom,... ha, ha, ha,... ale samba!
- Ale książka!!!
Marynarz Dzidek I...pozdrawiam załogę...