23.11.2024 17:15:38
Nawigacja
O Stowarzyszeniu
Statut Stowarzyszenia
Zarząd i Członkowie
Deklaracja
Odznaka Absolwenta

Absolwenci Szkół od A do F
Absolwenci Szkół od G do L
Absolwenci Szkól od Ł do R
Absolwenci Szkół od S do W
Absolwenci Szkół od Z do Ż

Najpopularniejsze tematy
Najnowsze fotki w galerii
Ostatnie komentarze
Ostatnio na forum

Wyszukaj
Regulamin strony
Kadra Pedagogiczna
Internat
Statki Szkolne - załogi
Fundusze Pamięci
Izba Pamięci
Składki członkowskie 2016
Składki członkowskie 2017
Składki członkowskie 2019
Ostatnie artykuły
Technikum Żeglugi Śr...
Bractwo Mokrego Pokł...
Spotkanie 18.11.2017
Zjazd
KNAGA - inne określe...
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

15/10/2024 17:08
Dn.13.10.2024 po ciężkiej chorobie zmarł Andrzej Białowiejski, absolwent TŻŚ z 1969r., Wydz. Mechaniczny. R.I.P.

24/07/2024 14:41
Termin : Zjazd Absolwentów TŻŚ Rocznik - Matura 1974 10 - 12 września (wtorek - czwartek). Miejsce - Ruda Sułowska - Gospodarstwo Agroturystyczne https://maps.app.g
oo.gl/CSsHnyVG6C

30/05/2022 15:24
Stasiu, przed każdym ze zjazdów tak było - przed każdym...Ani Twoja, ani Warszego rocznika to wina, bo z a w s z e byliście najliczniejsi(!) Pozdrawiam :-)

30/05/2022 14:24
Myślę ze liczba chętnych do uczestnictwa w Zjeździe jest tak mała gdyż część kolegów przyjęła metodę wyczekiwania będzie " dłuższa Lista" to ja tez się zapisze a to związuje ręce organizator

30/05/2022 13:40
Zjazd 75 leci powstania szkoły to nie tylko ważna uroczystość ale okazja do spotkania kolegów w murach Naszej szkoły gdzie spędziliśmy piękne młodzieńcze lata. Pozdrawiam kolegów i myślę ze będzie nas

STATEK DOMEM A MATKĄ ŻEGLUGA























Prezentujemy książkę autorstwa kpt. żegl. sródl. Władysława Stypczyńskiego pt.: STATEK DOMEM A MATKĄ ŻEGLUGA - wydanej przez Oficynę TŻŚ. Druk i wodowanie tej książki stało się możliwe przede wszystkim dzięki hojności finansowej Kapituły Absolwentów TŻŚ.

Od Wydawcy

Zanurzyłem się we wspomnieniach Autora o życiu marynarzy śródlądowych, nazywanych z wielu powodów i przyczyn łodziarzami. Poszukiwałem w nich dawno zapomnianych przeze mnie obrazów z odległej i nieodległej przeszłości, drogowskazów, opisów polskich szlaków żeglownych i zachodnioeuropejskich dróg wodnych, a także smaków egzystencji na wodzie, nie wyłączając banału i monotonii trwania na burcie. Kartkowałem niewydane jeszcze wspomnienia, które dotarły do mnie za pośrednictwem Zbyszka Priebe (Old Timera TŻŚ) i zamiast chłonąć cały ten tekst obiektywnie, zanurzyłem się w nim niczym w plusku fal, biegu rzeki, buchtach, plosach - przypominając sobie, co to jest przemiał i przykosa. Zanurzyłem się w jakże innym życiu, gdzie spało się na strohsacku, wkładało ankernagel w otwór falszburty, a wchodząc do śluzy pamiętać trzeba było o wyłożeniu bumela, czyli odbijacza.
Świat łodziarzy… świat, którego prawie już w Polsce nie ma…
Wszak jest! Przywraca go swoim piórem Autor. Ożywia i wyczarowuje z głębin zapomnienia dawne zwroty, wyrażenia i nazwy. Marynarski slang przeplata się tu z żargonem Ślunzoków, szwargotem Niemców i szeleszczącą mową Polaków.
Poruszone w pamiętniku wątki zainteresują przede wszystkim, ale nie tylko, tych, którzy dotknęli owych klimatów, parali się trymerką, fajrowaniem i odróżniają tał od szpringu, czy stryngiel od tamborów.
Zwierzenia Autora obfitują wieloma faktami, wyrażanymi emocjami, cofają czas do zdarzeń odległych, kiedy jako młody chłopak pojawił się w 1952 roku we Wrocławiu przed budynkiem Żeglugi na Odrze przy ulicy Kleczkowskiej 48, gdzie wszystko dla niego tak naprawdę się wtedy zaczęło. Pojawili się pierwsi łodziarze: bosman i sternik Jaskółka… i barka Ż-6446, na której został zamustrowany. Tam wówczas po raz pierwszy zobaczył do czego służy handsztak, bumcypel, bumsztak i jak poruszyć starą krypę… taką masę siłą rąk, aby popłynąć samospławem z portu miejskiego do Popowic!
Zafalowała Odra i wody uniosły naszego bohatera w różne oryginalne, a częściej zwyczajne miejsca, począwszy od Wrocławia po Szczecin, a następnie kanałami i rzekami Europy w rejs trwający z przerwami lat kilkadziesiąt, lecz genius loci statków, na których przyszło mu trwać, nigdy go nie opuszczał.
W pamięci autora, w pamięci niezwykłej, której nie nadwyrężył upływ czasu - statki te zapisały się, począwszy od barek beznapędowych, poprzez holowniki parowe (duże i małe holendry) o napędzie śrubowym i łopatkowym, beemki, oraz pchacze (tury, bizony, muflony, karibu, renifery) po tankowce, jako obiekty niezwyczajne.
Powstanie tych niezmiernie ciekawych wspomnień, charakteryzujących się walorem autentyzmu i oryginalności, umożliwia braci łodziarskiej dokonanie swoistego porównania zapamiętanych przez siebie faktów, z odchodzącej do lamusa przeszłości, z prezentowanymi przez autora obrazami rzeczywistości. Duże to dla nas wszystkich szczęście, że znalazł się wśród nas znakomity kronikarz minionych dekad, świadczący słowem i opowiadający po swojemu historię matki Żeglugi, która bez wątpienia tak była właśnie określana przez wielu marynarzy ŻnO, w tym absolwentów wrocławskiego TŻŚ. Teraz po latach jeden z jej synów, awansowany niegdyś na kapitana, stał się dodatkowo jej piewcą.
Zapewne wielu spośród łodziarzy dozna olśnienia i zadziwienia, faktem, że opisane piórem Autora kanały, rzeki, śluzy, przygody, postaci oraz łajby są im znane, bo pływali na nich, mijali się z nimi, nie raz i nie dwa, że oni też tam byli, znają te miejsca… Nagle uświadomią sobie, że te wspomnienia są ich wspomnieniami! –
Wystarczy przymknąć oczy i wszystko staje jak żywe, jakby dopiero co się zdarzyło.
Kapitan Władysław Stypczyński potrafi opowiadać o codzienności i mozole łodziarzenia, a przy tym uwielbia mechanizmy: „Cylinder wysokiego ciśnienia miał swój korbowód, a średniego i niskiego - wspólny (maszyna potrójnej ekspansji, to znaczy ta sama para wykonuje pracę). Praca tłoków była przekładana na dwa korbowody, i to było przyczyną skakania holu”.
Zdać się może temu i owemu, że w tej książce nie ma niczego nadzwyczajnego, bo komu i po co potrzebne są przypomnienia: „sternik pan Czapliński - na rufie przy szpantale, marynarz Marian Błaś - przy klemie, ja przygotowywałem komin do opuszczenia”. Zdanie niby proste, ale jakże magiczne… Warto ponadto zauważyć, że lektura tej książki stwarza młodszej generacji pokoleniowej niepowtarzalną szansę przybliżenia sobie rzeczy i nazw niezwykłych, które odchodzą zwolna i przemijają, ale których znajomość w łodziarskiej gildii każdego nobilituje.
Czymże jest ta książka? Otóż jest nade wszystko przewodnikiem m.in. po odrzańskim szlaku, Regalicy, Warcie, Noteci, Łabie, Renie, Haveli, Sprewie, śluzach i kanałach (Gliwickim, Mittellandzie, Wessel – Dattel, Dortmund - Ems, Mass - Wall, Elbe - Havel i wielu innych tu nie wymienionych), wzbogaconym barwnymi opisami: „W San Goar, wieczorem są niepowtarzalne widoki obu brzegów: pięknie oświetlone zamki na górze mają piękną iluminację, po jednej i drugiej stronie Renu lecą paciorki świateł samochodów”.
Właściwie każdemu opisowi towarzyszy poza charakterystyką miejsca jakaś ciekawostka: „Brak radaru u nas w zasadzie uniemożliwia żeglugę po ciemku. Na Hollands Diep płyniemy na światła rufowe poprzedników. Wszyscy są szybsi od nas, uciekają nam. W dali widać mosty na Neuwe Bende. Mijamy mosty, potem ujście Mass, robi się widno. Z Werkendam do Lobith mamy jeszcze niecałe sto km”.
W innym miejscu płyniemy z Autorem pokonując 1500 km, 58 śluz, cztery granice państwowe: Belgia- Holandia- Niemcy Zach. - NRD - Polska, i cztery odprawy. Interesująca wydaje się uwaga, że Autor, awansując na kapitana, zachował w pamięci także to, od czego zaczynał swoją przygodę z łodziarką, bo skądinąd wiadomo, że od Kupelszteli, czyli formowania pociągu holowniczego, ,,zafajowania statku; i czy tam na Zachodzie w swojej pracy, chociaż raz zetknął się z buchladą, a może była już przeżytkiem i reliktem minionej epoki? Jezusie Nazareński, toż nasi tam wtedy często-gęsto łodziarzyli „bez radaru i pomocy nawigacyjnych, mimo że są piękne pomoce ( jak pisał): Atlas der Rhein, Die Mosel, der Mein, der Neckar, mapy Osterschelde i Westerschelde. Zawsze to samo: nie stać nas”.
A że wspomnienia te skreśliła ręka łodziarza z krwi i kości, więc warto przyjrzeć się jego konstatacjom i postrzeganiu świata. Znaleźć tu można łatwo mnóstwo trafnych spostrzeżeń, i bogactwo marynarskich przemyśleń. Niczym przez klepsydrę czasu przeciekają ubrane w oryginalne brzmienia słowa perełki – ziarnka piasku.
Niezmiernie rzadko zdarza się spotkać napisany dłuższy tekst marynistyczny traktujący o śródlądziu. Autor podjął taką próbę. Sądzę, że bardzo udaną.

Waldemar Mielczarek
Komentarze
#1 | Wegrzyn Jozef 75d dnia 20.05.2012
Wielkie słowa uznania przede wszystkim dla autora, który w ten sposób chce, żeby nie zapomniano o wielkich dniach odrzańskiej floty.
Książka mogła się ukazać dzięki Absolwentom TŻŚ, którzy w ten sposób oddają hołd polskiej żegludze śródlądowej i swojej Szkole, w której uczyli się właśnie tego zawodu.To Jurek Pieczul i Waldek Mielczarek oraz w niewielkim stopniu ja
( odpowiedzialny za sponsoring i reklamę ) przyczynili się do jej wydania.
Oczywiście sponsorzy nie są pominięci i ich pełna lista wraz z podziękowaniami autora są na kartkach tej książki.
Zapraszam wszystkich na uroczyste "wodowanie" książki kpt. Władysława Stypczyńskiego "Statek domem, a matką żegluga", które odbędzie się w czasie VI Zjazdu Absolwentów w dniu 7-go lipcy 2012 r. w auli naszej byłej Szkoły.

Z marynarskim pozdrowieniem
szef Kapituły TŻŚ
kpt. ż.ś. Józek Węgrzyn
#2 | Wegrzyn Jozef 75d dnia 14.06.2012
Z niekłamaną satysfakcją informuję wszystkich zainteresowanych, że w dniu dzisiejszym odebrałem cały nakład książki autorstwa Władysława Stypczyńskiego: STATEK DOMEM A MATKĄ ŻEGLUGA, która zgodnie z wcześniejszą zapowiedźą będzie uroczyście "wodowana" w dniu 7 lipca br. w auli szkolnej przy ul. Brucknera 10, z okazji VI ZJAZDU Absolwentów TŻŚ i ZSŻŚ we Wrocławiu. Zdradzę, że szata graficzna i edytorska tej książki jest kontynuacją uprzednio przyjętej linii wydawaniczej i kolorystyki przez Oficynę TŻŚ, jaką miałem okazję Państwu przedstawić, wydając t.I i t. II: JUNGOM RÓWNI w 2010 i 2011 roku.

Waldemar Mielczarek
#3 | Wegrzyn Jozef 75d dnia 20.06.2012
W poniedziałek 18 czerwca spotkałem się z kpt.Władkiem Stypczyńskim i otrzymałem autograf nr.1 od autora książki.Książki przesłał nam do Wrocławia Waldek Mielczarek właściciel wydawnictwa "Oficyna TŻŚ".
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony

Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?